Spis legend
Legendy o świętych
|
Św. Michalina wdowa Żywot błogosławionej Michaliny sprawdza dokładnie naukę świętego Augustyna i upomina poważnie nie tylko młodych chrześcijan, aby się bali i unikali występku pychy, lecz także i rodziców, a zwłaszcza nierozsądne i niemądre matki, by nie zasiewały własnemi rękami szkodliwego kąkolu pychy w sercu własnego dziecka, ani pielęgnowały go według wymagań mody ani podlewały pochlebstwami i pochwałami. Michalina urodziła się około r. 1300 w Pesaro w państwie kościelnem i pochodziła ze szlachetnej rodziny Motelich. Dziewczę to, przez naturę i szczęście bogatymi obdarzone darami, otrzymało, jak mówi świat ambitny, dobre wychowanie. Ćwiczono ją pilnie w nauce i dokładnem wypełnianiu licznych paragrafów, które szczegółowo przepisuje moda niewieścia co do zmiany szat i kosztowności, poruszania członkami ciała, zachowania się względem wielkich panów i pań, względem ubogich sług i biednych żebraków. Jednej tylko nauki zupełnie zaniechano: nikt nie uczył jej poznawać i kochać Boga i Pana, wszechmocnego Stwórcy i Ojca; nikt nie mówił jej o tem, że najważniejszem a nawet jedynem zadaniem jej teraz i zawsze, gdziekolwiek będzie, jest, by coraz więcej starała się poznać nieskończenie pięknego, świętego, miłosiernego Boga Ojca, Syna i Ducha św., by Mu z miłości służyła, a przez to tu na ziemi szczęśliwą była a w Niebie cieszyć się mogła z wszystkimi wybranymi; nikt nie pouczył jej dobrze o piękności i wartości cnoty, o brzydkości grzechu i karze zań, o ważności modlitwy i skarbie łask, zawartych w św. Sakramentach, o niebezpieczeństwach i pokusach krótkiego życia doczesnego i surowej odpowiedzialności i sprawiedliwej zapłacie w wieczności. I nikt nie wytłumaczył żywej i bystrej córce owego westchnienia żałosnego Dawida: „Oto w nieprawościach jestem poczęty, a w grzechach poczęła mnie matka moja” (Ps. 50, 7), ani nie nauczył jej z pokorną ufnością się modlić: ,,Zmiłuj się nade mną Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego!” (Psalm 50, 3). Z łatwością przyswoiła sobie Michalina nauki rozmaite i sztuki, których posiadanie świat chwali i zaleca: miała dobry smak w wyborze kroju i koloru sukien, umiała upiększać swe ciało; obracać się wdzięcznie w towarzystwie, okraszać rozmowę dowcipnymi zwrotami i żartami i komplementami sypać na wszystkie strony stosownie do okoliczności. Umiała przepięknie śpiewać rozmaite pieśni miłosne, przygrywając sobie przy tem sama na harfie; na zabawach i przy tańcach była zawsze królową. Z wiekiem wzrastała w Michalinie pycha i zarozumiałość wobec ludzi z powodu ponętnej postaci, a także i zepsucie wewnętrzne i rozterka z własnem sumieniem i Bogiem. Dorastającą, piękniejącą coraz więcej dziewicę otaczały zewsząd pochlebstwa i hołdy. Ubóstwiana przez licznych zalotników, patrzących jedynie na powaby ciała i bogaty posag a nie na dobroć serca i piękność cnót, oddała w końcu rękę swą i serce również bogatemu młodzieńcowi, zostając jego żoną ambitną lecz pozbawioną wszelkich zalet serca. Niewolnicze wykonywanie praw zewnętrznego zachowania się i przepisów zmiennej mody było jej religią; obowiązki swe jako pani domu i matka dziecka wypełniała beznagannie, lecz serce jej nie znajdowało przyjemności w modlitwie w kościele, w naukach świętej Ewangelii, a tem mniej w przyjmowaniu Sakramentów św. Nie odwracała się od nieszczęścia zasmuconych ani nie zamykała ręki przed nędzą ubogich; lecz jałmużny dawała jedynie z wrodzonej litości i w nadziei pochwały ludzkiej; nie miała pojęcia o lichwie chrześcijańskiej, dającej swe ofiary samemu Panu Jezusowi, który za nie stokrotnie nagradza. Podczas gdy Michalina – dopiero dwudziestoletnia – była u szczytu swego szczęścia, przyszła śmierć do jej domu i zabrała jej męża, kładąc ciało jego do ciemnego grobu. Zrozpaczona wdowa poznała teraz dokładnie znikomość i marność uciech ziemskich. Lecz gdy grób się zamknął, oschły łzy, a czas zabliźnił rany serca i niedługo potem piękna jeszcze i młoda Michalina poczęła znowu pić z kielicha uciech i szczęścia ziemskiego. Jedna tylko myśl, jedna tylko troska – miłość ku jedynemu dziecku – zachowała ją od upadku. Łaska Boża śpieszy tam z pomocą, gdzie niebezpieczeństwo największe. Bo oto przybyła starsza już niewiasta do Pisaro. Nie mówiła nikomu, kim jest, skąd przychodzi, jakie było jej życie dawniejsze; nazywała się Syriana. Nosiła ciemnobrunatne szaty, wiodła żywot bardzo budujący i święty, mieszkała w ubogim domku i żyła skromnie. Była ubogą, z wdzięcznością przyjmowała datki dobrowolne, lecz nigdy nie żebrała; pilnie odwiedzała samotnego Jezusa w kościele i często przystępowała ze wzruszającem nabożeństwem do Komunii św. Jej ciche, łagodne zachowanie się, jej delikatność w obcowaniu z drugimi świadczyły o wrodzonej szlachetności. Niezwykle skromna, serdeczna i miła ta niewiasta wywarła przedziwny wpływ na lekkomyślną Michalinę, tak że ta podsunęła jej myśl, by u niej stale zamieszkała. Syriana przyjęła to zaproszenie z wdzięcznością i odpłaciła jej za tę dobroć nieporównanie większem i kosztowniejszem dobrodziejstwem. Obie te niewiasty tak bardzo różniące się usposobieniem i uczuciem stawały się z dnia na dzień szczerszemi i lepszemi przyjaciółkami. Gdy płocha Michalina mówiła o modach, strojach, zdarzeniach miejskich i zabawach, jak gdyby to były rzeczy najważniejsze, pobożna Syriana słuchała tych słów z pewnem politowaniem, jak matka, patrząca z uśmiechem na ustach na dzieci bawiące się z lalkami, i opowiadała w słowach pełnych namaszczenia o wzniosłym celu człowieka, o miłości Pana Jezusa, o piękności i dobroci Matki Bożej, o przyczynie krótkich cierpień tu na ziemi, o szczęściu wiekuistem, polegającem na widzeniu Boga. Michalina słuchała uważnie i żartowała sobie z tego, czego nie rozumiała. W dzień Zielonych Świątek siedziały obie przy stole. Obca niewiasta podniosła w zamyśleniu oczy w niebo, pogrążyła się w rozmyślaniu i zapomniała, że obiad na stole. Michalina zganiła jej to, mówiąc: „Cóż ci się stało? siedzisz jak posąg marmurowy; czemu nie jesz? Dziś przecie Wielkanoc, skończył się czas twych surowych postów, pozwól sobie po tylu dniach smutku na uciechę i wytchnienie.” ,,O dobra Michalino”, odrzekła łagodnie Syriana, gdybyś poznała dar Boży, słodycz darów Ducha św., gdybyś miała pojęcie o błogich uczuciach miłości Bożej, wtedybyś poznała, jak marnemi są dobra ziemskie, jak mdłemi uciechy zmysłowe w porównaniu ze skarbami i uciechami, jakich Bóg użycza hojnie tym, którzy Go miłują.” Michalina, obchodząca Wielkanoc dopiero na Zielone Świątki śmiała się z głupiego gadania (!) Syriany, wstała od stołu i otworzyła szafy i skrzynie swe, mówiąc z chełpliwością: „Patrz, ty nierozumna choć poczciwa kobieto, patrz na moje bogate skarby, na me liczne suknie jedwabne, przepiękne, na me łańcuchy złote i naramienniki, na me pierścionki i broszki, wysadzane dyamentami! Ty znasz przepych mego domu i piękne moje sprzęty: patrz, to jest prawdziwy raj, to jest prawdziwe szczęście ziemskie. Jeszcze żaden umarły nie opowiedział dokładnie, gdzie i jakiem jest to twoje wyśnione Niebo.” Syriana nie patrzała na te piękności, lecz spojrzała bardzo poważnie i żałośnie na płochą wdowę, podczas gdy łzy poczęły płynąć po bladych jej policzkach; w końcu rzekła głosem wzruszającym: „Kochana i droga dobrodziejko, jak chorem jest twe oko, jak płochem twe serce! Ty pysznisz się twymi skarbami, a nie masz w sercu czci ani wdzięczności względem Stworzyciela i Dawcy ich, kochasz się nadmiernie w twych strojach, a nie myślisz o tem, że ubrania nosić musimy, byśmy nie obrażali skromności i pamiętali o naszej złości: ty uwielbiasz twe skarby - martwy kruszec, bo ci pomagają przy strojeniu twego śmiertelnego, prędko jak kwiatek polny więdnącego ciała, a nie modlisz się do Ojca i Zbawcy niebieskiego, by ci dopomógł wyratować i uświęcić duszę twą nieśmiertelną; ty pysznisz się tak bardzo pięknością twego ciała i delikatnością twych wdzięcznych manier. Lecz niestety jakże prędko sprawdzą się słowa Proroka: ,,Przykrycie twoje będą robaki.” (Iz 14, 11). Michalina uczuła w sercu żądło tej mowy i rzekła łagodnie: „Nie gniewaj się bardzo na mnie, czyż chcesz, bym została zakonnicą, bym młode moje życie przepędziła z dała od towarzystwa ludzkiego – w samotności? Lecz pamiętaj i o tem, że mam także obowiązki matczyne względem mego syna. O gdybym była samą i gdybym nie miała dziecka, które muszę wychować, wtedy...” Syriana zadowoliła się tą odpowiedzią, pracowała dobrze i roztropnie, tak że Michalina pomału zaczęła się modlić, a modlitwa ta okazała wnet moc swoją nadprzyrodzoną, oczyściła ducha jej światowego, obudziła upodobanie w rzeczach niebieskich i Boskich, wyprosiła jej łaskę lepszego poznania samej siebie, wzbudziła w jej sercu żal z powodu niepowetowanej straty tylu lat, lecz zarazem i ufność w miłosierdzie Boże. Pragnienie rozkoszy światowych ustało, a Bóg rozpalił w jej sercu miłość i pragnienie rzeczy wyższych, zabierając jej jedyne dziecko, a tem samem zrywając ostatnią i zarazem najsilniejszą przeszkodę, stawianą łasce Jego! Po śmierci dziecka wyrzekła się matka świata – pozostając na świecie. Oderwała teraz swe serce od doczesnych skarbów i płochości, które dotychczas tak bardzo ceniła, nie przyjmowała żadnych zaproszeń na zabawy i rozkosze zmysłowe, ubrała się w ciemnobrunatny habit św. Franciszka Serafickiego i wielką miłością pokochała Jezusa ukrzyżowanego, który ją pierwej umiłował. I jak pilna pszczółka z pyłku kwiatków wyrabia słodki miód, tak czyniła teraz Michalina, oświecona Duchem św. Wyrabiała ze swych wspaniałych szat, złotych ozdób i pięknych sprzętów domowych słodki miód, sprzedając je, a pieniądze za nie otrzymane rozdając ubogim, cierpiącym i chorym. Codziennie szła, niosąc chleb, mięso, jaja, wino i pieniądze, potrawy gotowane i ciepłą odzież do chat ubogich ludzi, pielęgnowała ich własnoręcznie i modliła się z nimi razem do Boga wszechmocnego. Ta zmiana usposobienia i życia wdowy płochej i światowej wywarła ogromne wrażenie w kołach najwyższych. Dotychczasowi pochlebcy i wielbiciele gniewali się z powodu tego zachowywania się ich dotychczasowej protektorki, która teraz nie przyjmowała ich albo wcale, albo bardzo chłodno i obojętnie; przyjaciele i przyjaciółki skarżyli się na jej ,,obłęd religijny” i szydzili z jej szczęścia, jakiego doznawała, gdy biedacy dziękowali jej i ją chwalili; krewni ganili mniemaną jej przesadę i zniesławienie stanu szlacheckiego, zapałali dzikim gniewem ku uwodzicielce ich krewnej: ku ,,syryjskiej czarownicy” i chcieli nawet wygnać ją batami z domu; ale ta już zniknęła, a nikt nie wiedział, dokąd się udała. Tem natarczywiej starali się teraz Michalinie udowodnić i wytłomaczyć, by porzuciła „gorszące” zachowanie się i udaną pobożność i by żyła odpowiednio do swego stanu i tym sposobem uwolniła rodzinę od plotek i szyderstw ludzkich. Lecz Michalina pozostała stałą i szła dalej po drodze Bożej, na którą raz wstąpiła. Wkrótce rozdała swój majątek ubogim, i cieszyła się tem uwolnieniem od wszystkich trosk ziemskich, by tem lepiej myśleć mogła o Jezusie. Potrzeby małe wypraszała sobie chodząc od drzwi do drzwi i często znosiła spokojnie najgorsze wyzwiska, któremi ją nieraz odpędzano, pielęgnowała ochotnie chorych, pocieszała łagodnie strapionych, sprowadzała zbłąkanych na drogę cnoty i wypraszała cierpiącym swą modlitwą zdrowie. W 66 roku życia wysłuchał Pan Jezus najgorętszego jej życzenia i wziął ją do wiecznej Swej chwały dnia 19-go czerwca 1356 roku. Pan Bóg wsławił ją licznymi cudami za życia i po śmierci, a Papież Klemens XII wyniósł ją na ołtarze w roku 1737. Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Stan młodzieńczy: Pycha”
© 20002021 barbara Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved Strona nie zawiera cookies |