Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Notburga służąca


Notburga urodziła się w miasteczku Rattenberg w Tyrolu w r. 1265 z rodziców mieszczańskich. Ojciec jej trudnił się gospodarstwem rolnem i kapelusznictwem. Uzdolniona córeczka otrzymała skromne i pobożne wychowanie, rodzice uczyli ją zasad wiary, zamiłowania porządku, skromności, pobożności i wszelkich prac domowych. Matka zwracała zawsze jej uwagę na dobroć opatrznościową Boga, n.p. gdy słońce, rozsiewające światło i ciepłem darzące, zaglądało oknem do mieszkania, mawiała pobożnie: „Patrz, dziecko, tak samo zagląda Bóg i do naszych serc, błogosławiąc nam, zna On wszystkie nasze myśli i pragnienia i spodziewa się, że i my Go kochać i dziękować Mu będziemy za Jego dobroć!” lub gdy pracowała w polu, mawiała: „Patrz, jak te piękne kwiatki ustawicznie patrzą w niebo ku swemu Stwórcy i zapach miły ślą w Niebiosa, podobnie i twoja dusza winna wznosić się do Ojca i ucieszyć Go zapachem pobożnych modłów i cnót!”

W ośmnastym roku życia musiała Notburga po śmierci rodziców iść na służbę do obcych ludzi. Służba i służenie to coś ciężkiego i przykrego, bo sługa zmienić musi dotychczasowy sposób życia, nie należy już sama do siebie, musi zawsze słuchać rozkazów drugich i własnej wyzbyć się woli; dzień w dzień, jak wczoraj, tak i dziś i jutro musi dla drugich tylko pracować i nie może nawet powiedzieć: „Oto moja praca”, a nieraz mimo pilności i pracowitości, wierności i sumienności nie usłyszy może nigdy słowa uznania i pochwały, nie dozna żadnych względów lub współczucia, a może nawet dotknie ją wzgarda i lekceważenie! Oto ciężkie jarzmo! Notburga udała się z woli Bożej na pobliski zamek Rottenburg i została tamże gospodynią i klucznicą. W tym zamku mieszkały dwie rodziny, bogaty i możny rycerz Henryk I z pobożną i łagodną małżonką Guttą, i syn jego Henryk II z dumną i chciwą żoną Otylią. Gutta pozwoliła chętnie Notburdze, by resztki potraw rozdawała ubogim; Otylia natomiast patrzeć nie mogła nawet na proszących u wrót zamkowych o jałmużnę biedaków; lecz nie śmiała otwarcie sprzeciwiać się miłosiernej teściowej.

Ze śmiercią szlachetnej Gutty zaszło słońce szczęścia Notburgi; Otylia obchodziła się z nią źle, szydząc z jej pokory i pobożności, obarczając ją nadmierną pracą, a zakazawszy jej rozdawać resztki potraw ubogim, kazała jej rzucać je nierogaciźnie. I reszta służby domowej poszła za przykładem Otylii, nie ukrywając już dłużej swej zazdrości i niechęci ku Notburdze, która – chociaż młodsza – została klucznicą zamkową i w ich oczach zanadto była sprawiedliwą i sumienną w wykonywaniu obowiązków.

Notburga czyniła teraz to, co kazała jej czynić prawdziwa, z serca ukrzyżowanego Zbawiciela płynąca miłość; za docinki odwdzięczała się uprzejmością, za zniewagi pokornem poddaniem się, za złorzeczenia łagodnością. Oszczędzała o ile możności sługi, dziękowała im za pracę wykonaną, jak gdyby jej tem wyświadczyli jakie dobrodziejstwo i więcej byli uczynili, jak tego obowiązek od nich wymagał, biedziła się sama, by im zawsze dać coś lepszego, a z własnej zapłaty kupowała im podarki, by sprawić im uciechę. Błądzących zachęcała w cztery oczy do poprawy i w ostatecznym dopiero razie donosiła o tem państwu; pilnych natomiast chwaliła przed niem, by uzyskać dla nich nagrodę lub usłyszeć ich pochwałę; chorych pielęgnowała z troskliwością macierzyńską. Tem szlachetnem postępowaniem zjednała sobie powoli miłość i szacunek wszystkich podwładnych. Korzystając zaś z tego wpływu, starała się o wspólne odmawianie modlitw rannych i wieczornych, przy pracy i o usługę wzajemną „dla Pana Jezusa”.

Wielki ten blask cnót zwyczajnej sługi nie podobał się dumnej pani Otylii; widziała ona we wspólnem odprawianiu nabożeństw marnowanie czasu i ukarała za to Notburgę tem, że odebrała jej urząd klucznicy, wyznaczając jej równocześnie najniższe prace jako najmłodszej. Notburga wzniosła swe oczy na krzyż Zbawiciela, który za swych prześladowców modlił się rzewnie: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!” (Łuk. 23, 34) i była jak dawniej spokojną i cichą, wesołą, uprzejmą i pracowitą. A jałmużny rozdawała jak dawniej. Odmawiając sobie często pożywienia, zanosiła po skończonej pracy swój obiad czy wieczerzę wraz z resztkami otrzymanemi od innych służących ubogim i chorym aż w dolinę, „pani bowiem nie może ścierpieć żebractwa wałęsającego się koło zamku”. Skoro Otylia zauważyła, po co Notburga schodzi codziennie w dolinę, oskarżyła ją przed swym mężem o kradzieże, żądając zarazem, by „rozrzutną i żebraków żywiącą sługę” wygnał z zamku. Rycerz chciał pierwej sam zbadać powód tego oskarżenia, zaszedł więc drogę Notburdze, wychodzącej po skończonej pracy z zamku i spytał, co niesie. Notburga wyznała prawdę, pokazując mu kawałki chleba, resztki potraw i napojów w koszyku; lecz oczy jego ujrzały zamiast chleba i kawałków mięsa: heblowiny a zamiast napojów pomyje. Zawstydzony pojechał dalej, nie rzekłszy ani słowa. Dręczyło go podejrzenie, że sługa zakpiła sobie z niego a Otylia potwierdzała to mniemanie, tak iż Henryk rozkazał rzeczy „tej złodziejki” spakować w miech i wyrzucić z zamku. Gdy Notburga wróciła, oddał jej odźwierny ze łzami w oczach miech, oznajmując, że wypędzono ją. Otylia, stojąca przy oknie zamkowem pożegnała ją szyderczemi słowy: „Precz, ty złodziejko, ty obłudnico i dewotko, coś zakpiła sobie tak bezczelnie z mego męża!”

Notburga nie odpowiadając ani słowa, wzięła miech i poszła w dolinę, a nad nią czuwała ręka Boża, która jej ten kielich cierpień podała. Zgodziła się u pewnego gospodarza za sługę. Gdy tenże usłyszał prośbę byłej klucznicy, powątpiewał, czy zdatną będzie do pracy w jego gospodarstwie. Mimo to postanowił spróbować. I wkrótce przekonał się z radością, że nowa sługa pracowała od rana do nocy w domu, oborze i polu i to zręcznie i że przy tem była wesołą, skromną i pobożną jak anioł. I chętnie zgodził się teraz na jedyny jej warunek, iżby mogła przed każdą niedzielą i każdem świętem wieczorem, gdy zadzwonią na „Anioł Pański”, zaprzestać pracy i iść do pobliskiego kościoła św. Ruperta, celem przygotowania się do przyjęcia Sakramentów św. Chociaż Notburga ani czytać, ani pisać nie umiała, umiała mimo to bardzo dobrze czytać w księdze przyrody i uświęcać pracę modlitwą. Stojąc przy ognisku modliła się: „O Boże, rozpal w sercach wszystkich ludzi ogień miłości ku Tobie i wybaw dusze w czyścu cierpiące!” Przynosząc wodę modliła się: „O Jezu, Ty źródło życia i świętości, orzeźw pragnących sprawiedliwości!” Myjąc stoły, ławki i podłogę mawiała: ,,0 Jezu, zachowaj me ciało i mą duszę od wszelkiego brudu grzechowego!” Na polu modliła się do Jezusa jako Siewcy dobrego nasienia i Dawcy chleba niebieskiego, prosząc zarazem o łaskę, by nigdy nie wyrósł kąkol w jej duszy; podczas sprzątania żniw oddawała cześć aniołom, którzy gromadzą snopy pszeniczne tj. sługi wierne i służebnice Pańskie dla Nieba, a kąkol i chwasty wiążą na spalenie w piekle.

Z Notburgą opuściło zamek i błogosławieństwo Boże, Otylia zachorowała niebezpiecznie. Henryk II, który tymczasem poznał przyczynę swego nieszczęścia i krzywdę, jaką wyrządził Notburdze, prosił ją usilnie, by znów wróciła do zamku. Gospodarz pozwolił jej pielęgnować Otylię, chociaż służba jej u niego jeszcze się nie skończyła. Notburga czuwała dzień i noc nad łożem „dawnej pani”, troszczyła się gorliwie o dobro jej duszy i ciała, jak gdyby Otylia największe jej była wyświadczyła dobrodziejstwa: modliła się z nią razem, radziła jej pokładać ufność w Panu Jezusie, dopomogła do godnego przyjęcia ostatnich Sakramentów św., tak iż Otylia umarła w końcu jako pokutująca grzesznica. Potem pośpieszyła Notburga znowu do swego pana i do pracy ciężkiej w polu.

Pewnej soboty wieczorem zadzwoniono na „Anioł Pański”, a kilka jeszcze mendli zboża było do postawienia. Notburga przerwała pracę, by pójść do kościoła. Lecz gospodarz nie pozwolił jej, mówiąc: „Dzisiaj musisz twą modlitwę trochę później odprawić, bo wpierw musimy skończyć”. Notburga przypomniała mu zawartą umowę, a gdy gospodarz mimo to ustąpić nie chciał, rzekła: „Niechaj mój sierp w tej sprawie rozstrzygnie, gdy zawiśnie w powietrzu, wówczas, poznamy wolę Bożą, bym poszła do kościoła, a gdy spadnie na ziemię, pracować będę aż do końca”. Gospodarz zgodził się na to. Notburga podniosła sierp do góry, a ten zawisł w powietrzu. Na widok tego cudu i gospodarz zaprzestał pracy a Notburga pośpieszyła do kościoła.

Tymczasem nowe nieszczęście dotknęło Henryka II. Brat jego Zygfryd wraz z księciem bawarskim wytoczył mu wojnę i zagarnął wiele posiadłości. W tem nieszczęściu poznał Henryk karzącą rękę Bożą za krzywdę, jaką wyrządził byłej swej klucznicy i za niemiłosierdzie względem ubogich, którzy od opuszczenia zamku przez Notburgę nie mieli doń przystępu. Upokorzony tem prosił wygnaną Notburgę: „Daruj mi to, com ci uczynił, wróć na zamek, bądź nadal zarządczynią zamku i rozdawaj ubogim jałmużny, jakeś to czyniła za życia mych zacnych rodziców”. Notburga wróciła, a tym powrotem ucieszyła bardzo nie tylko służbę zamkową, ale i ubogich okolicznych, a z nią wróciło do zamku i błogosławieństwo Boże. Jeszcze 18 lat zarządzała rozumnie i starannie całem gospodarstwem zamkowem, ucząc czynnie miłości Boga i bliźniego i stając się prawdziwą matką dla ubogich, aż w końcu zasnęła spokojnie w Panu w roku 1313.

Ciało świętej sługi pochowano z wielką uroczystością w kościele św. Ruperta, gdzie tak często po znojnej pracy modliła się późno w noc. Lud okoliczny czcił ją jak Świętą. W r. 1434 powiększono i upiększono ten kościół i poświęcono pod jej wezwaniem. Jest on i dziś jeszcze miejscem odpustowem. Dnia 27 marca 1862 wpisał Pius IX Notburgę w poczet – Świętych!


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Stan służebny”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies