Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Eligiusz złotnik i biskup


Eligiusz urodził się około r. 588 w małej wiosce Chatelac, w pobliżu miasta Limoges we Francji. Pobożni i zamożni rodzice jego Eucheriusz i Terrogia wychowali go w świętej bojaźni Bożej. Ponieważ okazywał wielką skłonność do rysowania i malarstwa i szczególny talent do rzeźbiarstwa, oddali go rodzice na naukę do sławnego złotnika Abby w Limoges, który pracował w królewskiej mennicy i słynął ze zręczności i uczciwości. Pilnością i uwagą, zręcznością przy pracy, wesołem i skromnem zarazem zachowaniem się, pobożnością i chętną usługą zjednał sobie Eligiusz jako uczeń wkrótce miłość majstra i szacunek wszystkich czeladników. Zostawszy w r. 620 zdolnym czeladnikiem, puścił się na wędrówkę, a przybywszy do Paryża znalazł zajęcie w warsztacie królewskiego skarbnika Bobba, który mu dał pracę, a wkrótce podziwiać zaczął rzadką jego zręczność i chwalić szlachetny jego charakter przed królem.

Król Chlotar II chciał bowiem dać zrobić sobie bardzo piękny, złotem i drogimi kamieniami ozdobiony tron według własnego planu, lecz nie mógł znaleźć żadnego odpowiedniego wykonawcy tego planu. Bobbo był przekonany, że czeladnik jego Eligiusz odpowiedni będzie do tej pracy; polecił go więc królowi. Chlotar usłuchał tej rady i odmierzył Eligiuszowi złoto i drogie kamienie. Eligiusz zabrał się z zapałem do pracy i w krótkim czasie wykonał tron ku zupełnemu zadowoleniu króla i całego dworu. Lecz jakże zdziwił się król, gdy młody mistrz oddał mu wkrótce potem drugi tron, również artystycznie wykonany, który zrobił z resztek i odpadków otrzymanego materiału! Dowód ten nadzwyczajnej zręczności obudził zdumienie, a dowód niezwykłej sumienności zjednał mu zaufanie króla w tym stopniu, że tenże wziął go na swój dwór i do dalszych prac nie odmierzał mu już ani nie liczył srebra, złota i drogich kamieni.

Teraz otwierało się przed Eligiuszem szerokie pole działalności. Ze wszystkich stron otrzymywał zamówienia; a geniusz jego tworzył najpiękniejsze dzieła z surowego kruszcu; z jego pracowni wychodziły najozdobniejsze naczynia złote i srebrne i figury miedziane. Prace jego ogólny budziły podziw i piękny dawały mu zarobek. Lecz pracując dla króla i możnych jego państwa, nie zapominał o sobie i o swych czeladnikach i uczniach, pracując jeszcze gorliwiej nad większem jeszcze dziełem, nad koroną chwały wiekuistej. Codziennie pracował razem ze swymi robotnikami, którzy ubrani w grube koszule, gołemi, żylastemi rękami pracowali młotem, piłowali, wiercili dziury, wlewali roztopiony metal w formy, pilnowali ognia... Wszystkich pozdrawiał uprzejmie, dla każdego znalazł słowo uznania, niejednemu uścisnął twardą rękę, wypytując się tego o chorą matkę, owego, jak się jego bratu powodzi. Eligiusz cieszył się, że pracowici robotnicy znajdowali w jego pracowni dobre utrzymanie, umożliwiające im utrzymanie rodziny, cieszył się i radował, że promienie szczęścia i zadowolenia rozjaśniały oblicza jego podwładnych. Uczciwie zarobiony majątek byłby mu teraz dozwolił przeżyć ostatnie lata w spokoju i przyjemnościach; lecz czuł on tę słodką i świętą potrzebę, by żyć dla swych pracowników, tak jak oni dla niego żyli. Jedynie względem siebie samego był Eligiusz nieubłaganie surowym; modlił się wiele a nawet podczas pracy miał przed sobą pobożną książkę, z której duch jego nabożne czerpał myśli. Pościł zawsze aż do wieczora – nieraz przez dwa i trzy dni. Pod odzieżą ostrą nosił włosienicę. Świętym i ich relikwiom szczególniejszą oddawał cześć, a oprawianie tychże w ozdobne relikwiarzyki i trumienki, mające później być ozdobą ołtarzy, było ulubionem jego zajęciem; opowiadał ciągle pouczające powieści swoim czeladnikom i uczniom, zachęcał ich do pracy stosownemi, uprzejmemi słowami. A wszystko to, co opowiadał im o słodyczy miłości Bożej, o wielkim skarbie czystości serca, zachowanym mimo licznych jego nieprzyjaciół, o potędze i niebiańskiej słodyczy, jaką napawa modlitwa, o nadprzyrodzonej zapłacie za łagodność i cierpliwość i o nieśmiertelnej chwale miłosiernego Samarytanina: wszystko to objaśniał i udowadniał własnem swem życiem.

Srebro i złoto, wydobyte z głębokiego łona ziemi, zbyt często wciska się do głębin serca ludzkiego i zatwardza je. Lecz nie stało się to z Eligiuszem. Kosztowne kruszce obrabiał dla użytku bogaczów, a swój zarobek przeznaczał wspaniałomyślnie dla ubogich, a zwłaszcza dla ubogich krewnych swych czeladników i uczniów. Wszyscy ubodzy i potrzebujący śpieszyli do jego domu jak pszczoły do ula, tak iż obcym, pytającym się o dom złotnika Eligiusza, odpowiadano: „Jest on tam, gdzie znajdziecie wielką liczbę ubogich”. Chociaż rzemiosło jego prawdziwą było kopalnią złota, mimo to wydatki jego na jałmużny przekraczały często dochody.

Szczególniejszą okazywał litość obrabowanym więźniom wojennym, z którymi wówczas obchodzono się jak z niewolnikami, których na rynkach sprzedawano i kupowano. Eligiusz kupował często 40, 50 a nawet i sto mężczyzn, kobiet i dzieci naraz, a gdy pieniędzy zabrakło mu na wykupienie tychże, sprzedawał w tym celu kosztowne swe szaty i zbędne sprzęty domowe. Tym to wykupionym ludziom darowywał zupełną wolność, obdarzał ich nadto najpotrzebniejszemi rzeczami i pozostawiał im do woli, albo wrócić zaraz do ojczyzny, albo zostać u niego tak długo, ażby znaleźli odpowiednie zajęcie. Często miał wielką liczbę takich ludzi w swym domu, a o ich potrzeby cielesne i duchowe troszczył się jak ojciec lub matka. Szlachetny król Dagobert I, który w r. 628 wstąpił na tron, wspierał chętnie nadwornego swego złotnika pieniędzmi, ubraniami i żywnością, wydobywając go tym sposobem często z wielkiego kłopotu. Gdy mu król darował piękny majątek ziemski koło Limoges, założył tamże, wierząc silnie w potęgę modlitwy, wielki klasztor benedyktyński, a zaopatrzywszy go w potrzebne rzeczy, wpisał do dokumentu, zawierającego oddanie klasztoru zakonnikom: „W poczuciu mych win i grzechów, lecz ufając, że przez waszą pobożną modlitwę ich się pozbędę, staję tu dzisiaj przed wami z prośbą: »Daję wam rzecz drobną, a proszę o wielką, daję wam rzecz ziemską a błagam o niebieską, doczesną, a proszę o wieczną!«„ Wkrótce potem założył także i w Paryżu obszerny klasztor żeński dla trzystu zakonnic. Gdy Eligiusz dopiero po ukończeniu budowy tegoż zauważył, że z nieuwagi wzięto pod mury klasztorne jedną stopę ziemi więcej, aniżeli król był na ten cel darował, udał się zaniepokojony tem w sumieniu do króla i oskarżył się wśród łez o ten uczynek. Dagobert podziwiając taką uczciwość, powiększył jeszcze pierwotną darowiznę i rzekł do swych dworzan: „Patrzcie, jak wiernymi są ci, którzy naśladują wiernie Jezusa! Moi urzędnicy przywłaszczają sobie bez wyrzutów sumienia znaczne części moich posiadłości, a ten złotnik oskarża się sam ze skruchą, że zagarnął nie wiedząc wcale o tem, kilka piędzi mojej ziemi!” Dagobert szanował bardzo Eligiusza, oddał mu zarząd nad całą mennicą, odwiedzał go często w jego pracowni, pytając go nieraz o radę i powierzając mu ważne sprawy do załatwienia. Znaczenie i wpływ tego królewskiego złotnika wzrosły tak, że prosili go o pomoc biskupi w sprawach kościelnych, a posłowie obcych państw w ważnych sprawach. Posiadając tak wielki wpływ i znaczenie u dworu królewskiego, miał Eligiusz, pochodzący z rodziny mieszczańskiej, także i wrogów wśród dworzan zazdroszczących mu tego. Lecz nieskazitelny jego charakter i sumienne zawsze postępowanie unicestwiały wszystkie ich zamiary złośliwe. Unikając pychy lecz i małoduszności, prostą szedł drogą sprawiedliwości i miłości, a na zjadliwe oszczerstwa odpowiadał milczeniem (Por. Mat. 26, 63). Głęboko będąc przekonany o tem, że państwo wtenczas jedynie jest szczęśliwe, gdy religia jest szanowaną, wysoka godność duchowieństwa strzeżoną, a Wiara św. w życiu praktykowaną, pracował niezmordowanie na wpływowem swem stanowisku nad osiągnięciem tego celu. Razem z najlepszym swym przyjacielem, znakomitym kanclerzem Audonnem, ze świętobliwym Sulpicyuszem i Dezyderym zwalczał błędne nauki religijne, które już wówczas chciały zatruć życie duchowe Paryżan, troszczył się i podnosił blask uroczystości kościelnych, dając tem samem najpiękniejszy przykład prawdziwie wierzącego katolika.

W r. 639 Synod wybrał Eligiusza na biskupa w Royon, lecz opisanie jego zbożnej, wprost cudownej działalności biskupiej nie należy tu dotąd. Po tym wyborze opuścił Eligiusz na zawsze swą pracownię, w której ożywiony miłością chrześcijańską pracował, uczciwie, a potomności piękny i wzniosły zostawił przykład dzielnego pracownika i znakomitego, czcigodnego rzemieślnika.


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Stan rzemieślników i robotników: Upadek stanu rzemieślniczego”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies