Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Teresa od Jezusa karmelitanka


Św. Teresa urodziła się 28 marca 1515 r. w mieście Awili w Hiszpanii. Rodzice jej Alfons z rodu szlacheckiego Sanchez de Cepeda i Beatriks z rodziny de Ahumada pierwsi wycisnęli na młodocianem sercu córeczki słodki obraz Matuchny Bożej. Teresa była dzieckiem bardzo uzdolnionem i otrzymała od swych rodziców wychowanie religijne i moralne, będące podstawą najpewniejszą szczęścia doczesnego tu na ziemi i wiekuistego w Niebie. W późniejszym wieku napisała Teresa z rozkazu swego ojca duchownego pouczające wspomnienia ze swej młodości a między innemi i następujące: „Miałam rodziców bardzo pobożnych i cnotliwych, tak iż za łaską Bożą mogłabym była z łatwością iść po wytkniętej drodze do świętości, gdybym nie była tak złośliwą. Nasz ojciec wielki miłośnik książek religijnych i budujących zachęcał nas dzieci, dziewięcioro chłopców i trzy dziewczęta, do czytania tychże. Matka nasza, bogata w wiedzę, skromna w zachowaniu się, cierpliwa w cierpieniach licznych, nie lubiąca próżności niewieściej i uprzejma dla wszystkich jak Anioł, umiała doskonale zachęcać nas do nabożnej modlitwy i oddawania szacunku i czci, ukochanej Matce Bożej. To było dla mnie już w szóstej wiośnie życia silnym bodźcem do poznania wiecznego i dobrego Boga, do kochania Go i służenia Mu. Równocześnie zauważyłam, że pozyskać sobie mogę miłość i przychylność mych rodziców najpewniej i najlepiej pilnem ćwiczeniem się w pobożności. Oni sami oświecali nam dzieciom swym przykładem stromą drogę cnoty; byli bardzo miłosiernymi dla ubogich i chorych, uprzejmymi ale zarazem i stanowczymi względem domowników, czuwali pilnie nad czystością obyczajów, nie cierpieli słowa niezadowolenia ani nawet cienia obmowy, rzuconego na swoich lub obcych. Brat mój starszy Rodrigo i ja kochaliśmy się szczególnie. Często czytaliśmy razem żywoty Świętych, a rozważanie ich trudów i cierpień, któremi oni tak prędko i jak nam się zdawało tak tanio okupili sobie szczęście wieczne w Niebie, podziałało na nas tak potężnie, że postanowiliśmy, pałając gorącem pragnieniem i tęsknotą za uciechami i rozkoszami niebieskiemi, udać się potajemnie do Afryki, byśmy tam, wyznając otwarcie i jawnie naszą wiarę, zginąć mogli z rąk niewiernych dla Jezusa i osięgnąć koronę męczeńską. I rzeczywiście wyszliśmy potajemnie z miasta, nie wiedząc wcale dokąd idziemy; lecz wuj nasz przeszkodził naszemu zamiarowi, zaprowadził nas znowu do rodziców, którzy nie szczędzili nam ostrego skarcenia za nasz pobożny opór.”

Tymczasem Teresa dożyła dwunastej wiosny życia. W tym wieku niebezpiecznym, w którym najwięcej potrzebowała czujnego oka i kierującej ręki matki, wydarła jej śmierć ukochaną rodzicielkę. Teresa, bólem i smutkiem złamana, zawlokła się do kaplicy domowej, uklękła przed obrazem Niepokalanej Dziewicy i modliła się płacząc rzewnie: ,,O Maryo, zlituj się nade mną, bądź Ty moją matką i weź mię za dziecko Swoje; ja chcę Cię zawsze kochać i czcić!” Oddała się więc Maryi z całą prostotą dziecięcia i ufnością wielką i jeszcze w starości zapewniała, że Marya była dla niej zawsze nadzwyczaj dobrą Matką i we wszystkiem doznawała Jej pomocy, o co tylko Ją kornie prosiła. Jak bardzo zaś żywe to dziewczę potrzebowało opieki mądrej i potężnej Matki Bożej, dowodzi tego jej własne wyznanie następującego zdarzenia. Pisze bowiem: ,,O jak źle czynią ci rodzice, którzy nie dokładają wszelkich starań, by ich dzieci nigdy i nigdzie nie słyszały ani nie widziały nic innego, jak tylko to, co dla ich zmysłu spostrzegawczego i chęci naśladowania jest dobrem i pożytecznem. Chociaż dobra moja matka była bardzo cnotliwą, jednak miała szczególne zamiłowanie do czytania romansów rycerskich, opisujących zręcznie i pięknie czyny bohaterskie i miłostki rycerzy. I z tem się przed nami dziećmi zbytnio nie ukrywała. To zamiłowanie do czytania z pewnością nie szkodziło jej wiele, bo zresztą wypełniała wzorowo wszystkie swe obowiązki; lecz mnie nie powinna by była dać takich książek do ręki, bo przez nie straciłam chęć do modlitwy i do sumiennej pracy. Nie uważałam za nic zdrożnego i niedozwolonego, gdym we dnie, a nawet w nocy wiele godzin potajemnie poświęcała czytaniu tych książek i nudziłam się bardzo, gdy nie miałam innej, nowej książki do czytania.”

Znamiennym owocem tej namiętności było dzieło romansowe, które Teresa, licząca wówczas dopiero czternaście lat, sama napisała, a które uzyskało ogólną pochwałę i pochlebną ocenę. Oszołomiona tem kadzidłem sławy poczęła się stroić, by się pięknością swego ciała drugim podobać mogła. Wiele czasu poświęcała na układanie swych sukien, troszczyła się o delikatne ręce, piękne sploty włosów; używała różnych olejków wonnych i maści pachnących. Wiele czasu poświęcała zabawom towarzyskim, wśród których jaśniała bystrością umysłu, dowcipem delikatnym a ciętym, jednem słowem wszędzie na balach rej wodziła. O tem pisze sama: ,,Prawdą jest, że przytem nie miałam żadnej złej myśli, ani nie chciałam, by ktoś przeze mnie miał obrazić Boga; ale skutek tego był taki, żem przez kilka lat chętnie się stroiła i pragnęła się podobać, nie przeczuwając w tem nic grzesznego. Teraz dopiero poznaję, jak wielkim to było błędem i szkodą moją. Nie sądzę wszakże, jakobym Boga wówczas obraziła ciężkim grzechem. Gdyż troskliwie dbałam o zachowanie dobrej sławy i dla żadnego człowieka, chociażby najmilszego, nie byłabym poświęciła mej czci. O, gdybym się tak była starała o zachowanie czci Boskiej, jakem się starała o zachowanie mojej własnej.”

Kiedy ojciec przestraszony przekonał się, jak wielkie moralne niebezpieczeństwo grozi jego córce wskutek jej obcowania ze światowymi ludźmi a zwłaszcza z lekkomyślną i zarozumiałą ciotką, oddał ją natychmiast do klasztoru żeńskiego w mieście, by tam uzupełniła braki swego wychowania i nauczyła się powagi życia. W pierwszych tygodniach czuła się piętnastoletnia dopiero, a już o zabawach światowych myśląca Teresa zupełnie nieswoja wśród wysokich murów otaczających klasztor i wśród jego samotności; ale nadspodziewanie łatwo wżyła się w te nowe stosunki. Słodki spokój klasztoru, dobroć ujmująca zakonnic, ścisły porządek dzienny i przyjemna zmiana różnych zatrudnień zatarły szkodliwe wpływy światowe i orzeźwiły jej serce, tak, że pogodziwszy się ze swym losem znowu chętnie się modliła. Swą otwartością i miłem zachowaniem się zdobyła sobie wkrótce szacunek i miłość wszystkich zakonnic. Po dwóch latach musiała, zachorowawszy bardzo ciężko wrócić do domu rodzicielskiego. Gdy wyzdrowiała poczęła się zupełnie poważnie zastanawiać nad wyborem stanu .a głos wewnętrzny mówił jej: ,,Pamiętaj o tem dobrze, że masz jednego tylko Boga, jedną duszę i jedno życie. Gdy obrazisz tego jedynego Boga, nie znajdziesz żadnego innego, któryby ci mógł pomóc; gdy stracisz jedyną twą duszę, nie będziesz miała żadnej innej, która by ci zapewniła zbawienie; gdy raz umrzesz nieszczęśliwie, nie będziesz miała żadnego drugiego życia, by te grzechy i błędy naprawić. Jedynem twem pragnieniem niech będzie: chęć widzenia Boga; jedyną twą obawą: bojaźń utraty Boga; jedynem twem cierpieniem, że Boga jeszcze nie posiadasz; jedyną twą nadzieją, że Bóg za pośrednictwem Jezusa i Maryi pociągnie cię do Siebie.” Modląc się i płacząc postanowiła, aczkolwiek z pewnem ociąganiem się wyrzec się świata i wstąpić do klasztoru karmelitańskiego. Nie tyle miłość doskonała Boga, co obawa przed zepsutym światem i bojaźń piekła wiecznego zawiodły ją do furty klasztornej dnia 2 listopada roku 1533. Z pomocą Maryi poczęła Teresa pracować nad sobą, nie patrzała nigdy poza siebie i poświęciła się, odbywszy przykładnie rok próby, Bogu składając śluby zakonne. Bóg przyjął tę ofiarę z zadowoleniem i oczyścił młodą służebnicę Swoją w ogniu cierpień. Straszliwy ból głowy, uderzanie krwi do głowy, kurcze, bicie serca i omdlenia dręczyły ją strasznie i uczyniły z niej szkielet ludzki, odebrały władzę w rękach i nogach i ciało jej stało się tak wrażliwe, że drżało strasznie przy najlżejszem dotknięciu go. Przez ośm miesięcy podobną była do żyjącego trupa, a dopiero po dwóch latach mogła o krokwiach chodzić. Teresa znosiła przez trzy lata z początku z cierpliwością i poddaniem się woli Bożej te najstraszliwsze męki, potem zaś z niewymowną radością. Teraz ciało było oczyszczone, a więc Bóg wrócił jej zupełne zdrowie; lecz duch jej był jeszcze słaby. Modliła się wiele, lecz bez skupienia, pracowała pilnie, ale bez zapału o chwałę Bożą; rozważała pilnie prawdy Ewangelii, lecz błąkała się także chętnie myślami po opuszczonym świecie; kochała ciszę swej celki, ale także i rozmawianie przy kratkach. W ten sposób wahając się między Bogiem a światem, straciła marnie piętnaście drogich lat życia krótkiego. Wtedy oczyścił i umocnił Bóg – za wstawieniem się Matki Najśw. – jej duszę, gdy klęcząc przed krzyżem spoglądała żałośnie na Jezusa ubiczowanego, cierniem ukoronowanego, przez Żydów znienawidzonego i modlącego się na krzyżu do Ojca o odpuszczenie dla swych morderców. Wtem przeniknął jak błyskawica płomień niebieski jej duszę i – poznała straszne niebezpieczeństwo, jakiem groziła jej oziębłość. Przestraszona i przerażona płakała gorzko, żałując za grzechy, błagała Ukrzyżowanego, by darował jej niewdzięczność i modliła się gorąco: ,,O dobry Jezu, zmiłuj się nade mną, dodaj mi sił, bym Tobie – Tobie Samemu się oddała i do Ciebie tylko należała!”

Po długiej, gorącej modlitwie powstała Teresa do nowego zupełnie, prawdziwie duchowego życia. Silną ręką pozrywała wszystkie węzły łączące ją ze światem, zaniechała wszelkich rozmów niepotrzebnych i unikała roztargnienia, umartwiała się pokutą i zaparciem się siebie, modliła się i kochała coraz goręcej Boga. Z dnia na dzień stawało się jej połączenie z Panem Bogiem doskonalszem i ściślejszem. A Pan Jezus nagrodził dobrą jej wolę częstemi objawieniami, rozmową z nią i łagodną zachętą do wytrwania w dobrem; a nawet posłał do niej Serafina, który płomienistym końcem złotej strzały serce jej przeszył. Dusza jej cierpiała straszne męki; niepokój i wątpliwość ogarnęły ją, czy te objawienia były prawdziwe czy tylko złudzeniami szatana, tego kłamcy i mordercy dusz. Gdy mówiła o tych mękach spowiednikowi, usłyszała nie raz zamiast pocieszenia i zachęty, gorzkie wyrzuty z powodu rzekomych jej dziwactw i przesady. Lecz Jezus i Marya nie opuścili jej, tak że w końcu mimo tylu przeciwności i obaw przekonała się dobitnie, że żyje w ścisłem połączeniu z Bogiem. Wszystkie jej myśli, cała jej istota i wszystkie jej pragnienia zmierzały do Boga, którego kochała coraz więcej, a w słowach jej wyrażała się tęsknota za oglądaniem Boga. Ponieważ prawdziwa chrześcijańska pokora unika troskliwie pochwały i znaczenia u ludzi, tęskniła Teresa za życiem zupełnie odosobnionem od świata, stosującem się ściśle do przepisów dawniejszej reguły zakonnej. Lecz to nie było możliwe w jej klasztorze, nie mającym prawdziwej klauzury, ani rygoru posłuszeństwa. Dlatego też postanowiła założyć nowy klasztor swego zakonu zupełnie podług pierwotnej reguły, by w ten sposób odświeżyć dawniejsze surowe życie zakonne. Pieniędzmi, otrzymanemi od rodzeństwa założyła, otrzymawszy pozwolenie Papieża Piusa IV, w Awili potajemnie małe zgromadzenie, włożyła w r. 1562 czterem ubogim dziewicom szaty zakonne i oddała całe zgromadzenie pod opiekę Maryi i Józefa św. Wtedy powstało ze wszystkich stron, straszne oburzenie sióstr zakonnych, przełożonych zakonu, magistratu i obywateli miasta przeciwko nowatorstwu ,,fantastycznej, ambitnej i rozmarzonej niewiasty.” Teresa broniła się przeciwko oszczerstwom, groźbom i szyderstwom tylko milczeniem, modlitwą i łzami; ufność swą złożyła w Bogu i – zwyciężyła. Na wiosnę 1563 r. objęła zarząd maleńkiego nowego klasztoru, powierzając troskę o jego utrzymanie Boskiej Opatrzności i to – z najlepszym skutkiem. Dobrowolne ubóstwo, zupełne odosobnienie od świata, ścisłe połączenie się z Bogiem i miłość wzajemna tych pięciu zakonnic napełniły wszystkich podziwem i obsypały ich tak hojnymi darami, iż raczej za wiele jak za mało miały do utrzymania życia. Gdy w r. 1568 jenerał zakonu przybył do Hiszpanii, by klasztory odpowiednio do przepisów soboru Trydenckiego zreformować, uznał klasztor okrzyczanej Teresy za tak doskonały, że jej piśmienne dał pozwolenie, by i inne klasztory żeńskie podług swojego zreformowała lub zakładała. Poddając się zupełnie Bogu podjęła się tego nadzwyczaj trudnego zadania i bez zwłoki zabrała się do pracy w tem przekonaniu, że miłosierna Opatrzność Boża wybrała ją do tego. Niemożliwa jest wprost rzeczą, wyliczyć wszystkie jej trudy, cierpienia, przeciwności, upokorzenia i złośliwości, jakich doznała od króla, jego ministrów, Biskupów i Karmelitów trzewiczkowych; lecz uboga, znienawidzona i bezbronna córka Maryi nie traciła otuchy, broniła swego dzieła przed świeckimi i kościelnymi książętami z taką śmiałością i męstwem, jakie tylko od Boga posłanym osobom jest właściwe, i sprawiła ten cud, że w niewielu latach trzydzieści dwa klasztory męskie i żeńskie albo sama założyła albo do zachowywania pierwotnej reguły doprowadziła. Wyczerpawszy wszystkie swe siły przy tych olbrzymich pracach a jeszcze więcej trawiona ogniem miłości ku Panu Jezusowi i Matce Jego Najśw., zapadła Teresa w klasztorze Alba de Tormes w śmiertelną chorobę i z radością witała godzinę, w której ujrzeć miała twarzą w twarz Jezusa, swego Oblubieńca, by z Nim odtąd cieszyć się szczęściem na wieki. Zaopatrzona zasiłkiem na drogę wieczności pożegnała się z siostrami zakonnemi mówiąc: ,,Proszę was na miłość Boską, darujcie mi moje uchybienia, zachowujcie ściśle św. regułę i bądźcie we wszystkiem posłuszne przełożonym zakonu. O jak szczęśliwa jestem, że umrzeć mogę jako córka Kościoła katolickiego i Najświętszej Matki Bożej!” Potem radość nadzwyczajna rozpromieniła jej oblicze a dusza uleciała do Nieba, by spocząć na łonie swego ukochanego Jezusa. Teresa umarła dnia 15 października 1582 roku.


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Stan młodzieńczy: Chrześcijanin – dzieckiem Maryi”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies