Spis legend
Legendy o świętych
![]() Jak św. Aleksy opuścił żonę i rodziców
Aleksy pozostał przez 17 lat w przedsionku owego kościoła i służył Bogu. Wreszcie obraz świętej Panienki, znajdujący się w tym kościele, przemówił raz tak do kościelnego: Zawołaj męża Bożego, aby wszedł, stał się bowiem godny królestwa niebieskiego. Duch Boży jest w nim, a modlitwa jego jak kadzidło uniosła się przed oblicze Pana. Gdy zaś kościelny nie wiedział, kogo te słowa dotyczą, obraz przemówił znowu: To jest ten, który siedzi przed drzwiami w przedsionku. Kościelny tedy wyszedł szybko i wprowadził Aleksego do kościoła. W krótkim czasie fakt ten stał się znany powszechnie i wszyscy poczęli otaczać go wielkim szacunkiem. Wtedy Aleksy unikając ludzkiej chwały odszedł do Tarsu w Cylicji. Za wolą Bożą jednak wiatr przygnał okręt do portu miasta Rzymu. Widząc to Aleksy rzekł do siebie: Pozostanę tedy w domu ojca nie dając się poznać, a w ten sposób nie będę dla nikogo ciężarem. Gdy więc ujrzał swego ojca wracającego z pałacu cesarskiego i otoczonego tłumem służby, zastąpił mu drogę i począł wołać: Sługo Boży, każ przyjąć mnie, pielgrzyma, do twego domu i żywić okruchami z twego stołu, a Bóg będzie miał litość także nad twoim pielgrzymem. Słysząc to ojciec przez pamięć na syna kazał go przyjąć, dał mu własne miejsce w swoim domu, przydzielił mu pożywienie ze swego stołu i oddał mu służącego do usługi. ![]() Aleksy więc trwał w modlitwach i umartwiał swe ciało postami i czuwaniem. Słudzy domowi często go wyśmiewali, wylewali mu pomyje na głowę i wyrządzali mu wiele przykrości, on jednak znosił to wszystko cierpliwie. Przez 17 lat pozostawał tak Aleksy w domu ojca nie poznany przez nikogo. Gdy jednak przeczuł, że zbliża się koniec jego życia, poprosił o papier i atrament i spisał po kolei dzieje całego swego życia. Pewnej niedzieli zaś, po uroczystej mszy w kościele, zabrzmiał nagle głos z nieba, który mówił: Przyjdźcie do mnie, wszyscy, którzy znużeni jesteście pracą, a ja wam dam odpoczynek. Słysząc te słowa wszyscy przerażeni upadli na twarze, a głos odezwał się ponownie: Szukajcie męża Bożego, aby modlił się za Rzym. Gdy zaś szukali go i nie mogli znaleźć, głos ów powiedział: Szukajcie w domu Eufemiana. Ten jednak zapytany odpowiedział, że nic o nim nie wie. Wtedy cesarze Arkadiusz i Honoriusz przybyli wraz z papieżem Innocentym do domu Eufemiana. W tej chwili zaś sługa Aleksego podszedł do swego pana i rzekł: Panie, pomyśl, czy to nie jest przypadkiem ten nasz pielgrzym, który prowadzi życie pełne świętości i cierpliwości. Wtedy Eufemian pobiegł do Aleksego, ale znalazł go nieżywego. Ujrzał też, że twarz jego promienieje jak twarz anioła. Chciał tedy wziąć kartę, którą zmarły trzymał w ręku, ale nie mógł jej wyjąć. Wyszedł więc i opowiedział to cesarzom i papieżowi, ci zaś wchodząc rzekli: Chociaż jesteśmy tylko grzesznymi ludźmi, to jednak sprawujemy władzę w państwie, a ten oto jest pasterzem wszystkich wiernych. Dlatego daj nam ową kartę, abyśmy się dowiedzieli, co jest na niej napisane. Wtedy papież zbliżył się i wziął kartę z ręki zmarłego, który tym razem natychmiast ją wypuścił. Papież kazał ją odczytać wobec licznie zebranego tłumu i ojca Aleksego. Eufemian słysząc jej treść zdrętwiał przejęty ogromnym bólem, a potem stracił przytomność i upadł bez sił na ziemię. Przyszedłszy zaś nieco do siebie począł targać swoje szaty, wyrywać sobie siwe włosy z głowy i szarpać brodę, a rzucając się na ciało swego syna wołał: Biada mi! Synu mój, dlaczego zasmuciłeś mnie tak bardzo, dlaczego przez tyle lat napawałeś mnie bólem i smutkiem? O ja nieszczęśliwy! Oto widzę, że ty, podpora mojej starości, leżysz na śmiertelnym łożu i już nie przemówisz do mnie. Biada mi, jakąż jeszcze mogę znaleźć pociechę? Matka zaś usłyszawszy, co się stało, rzucała się jak lwica, gdy wyrywa się z sieci, rozdarła szaty, rozpuściła włosy i oczy wzniosła ku niebu. Nie mogąc dostać się do świętego ciała poprzez otaczający je tłum, wołała: Przepuśćcie mnie, ludzie, abym mogła ujrzeć mego syna, pociechę mojej duszy, tego, którego wykarmiłam własną piersią! Gdy zaś wreszcie dostała się do ciała, rzuciła się na nie i wołała: Biada mi! Synu mój, światło moich oczu, dlaczego tak postąpiłeś, dlaczego tak okrutnie obszedłeś się z nami? Widziałeś, że ojciec twój i ja toniemy we łzach, a jednak nie pokazałeś się nam. Słudzy twoi wyśmiewali ciebie, a ty to znosiłeś! I znowu rzuciła się na ciało syna, obejmowała je ramionami, dotykała rękoma jego anielskiego oblicza, całowała je i wołała: Płaczcie ze mną, wszyscy, którzy tu jesteście, bo miałam go w moim domu przez siedemnaście lat i nie wiedziałam, że to mój jedyny syn! Nawet słudzy lżyli go i bili po twarzy! Biada mi, któż doda łez moim oczom, abym mogła dniem i nocą opłakiwać boleść mojej duszy? Potem przybiegła oblubienica ubrana w żałobne szaty i płacząc mówiła: Biada mi, jestem już dziś samotną wdową! Nie ma już nikogo, na kogo mogłabym spojrzeć, czy choćby podnieść oczy ku niemu. Zwierciadło moje rozbite, nadzieje stracone, pozostał tylko smutek, który nie ma końca! Lud zaś słysząc to płakał żałośnie. Wtedy cesarze i papież złożyli ciało na wspaniałych marach i poprowadzili je przez środek miasta, ludowi zaś oznajmiono, że oto znalazł się mąż Boży, którego całe miasto szukało. Wszyscy więc biegli naprzeciw świętego, gdy zaś kto chory dotknął owego świętego ciała, natychmiast powracał do zdrowia, ślepi odzyskiwali wzrok, opętani przez diabła zostawali uwolnieni. Cesarze, widząc tak wiele cudów, wzięli mary i nieśli je wraz z papieżem, ponieważ pragnęli sami się uświęcić za pośrednictwem tych świętych zwłok. Następnie kazali rozrzucać na ulicach mnóstwo srebra i złota, ponieważ myśleli, że lud zajmie się zbieraniem pieniędzy i pozwoli przeprowadzić ciało świętego do kościoła. Lud jednak, zapomniawszy o chciwości, coraz bardziej tłoczył się obok świętego ciała, tak że wreszcie z największym trudem doniesiono je do kościoła Św. Bonifacego męczennika. Tam przez siedem dni trwały modły. Następnie zbudowano grobowiec ze złota i drogich kamieni i z największą czcią złożono na nim ciało świętego. Wtedy z grobowca począł się wydobywać tak słodki zapach, iż wydawało się wszystkim, że jest pełen wonności. Św. Aleksy umarł 17 lipca roku Pańskiego 398. Fragmenty ze „Złotej legendy” Jakuba de Voragine, „Legenda na dzień św. Aleksego”
© 20002021 barbara Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved Strona nie zawiera cookies |