Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Efrem Syryjski kapłan i doktor Kościoła


Święty Efrem urodził się przy końcu trzeciego albo na początku czwartego stulecia po Chr. w Nizibie, starem i wielkiem mieście Mezopotamii, jako syn ubogiej rodziny rolniczej, która niczego nie zaniedbała, by uzdolnionemu synowi dać poznać zasady wiary katolickiej i zachęcać go do życia według nich. Lecz burzliwy charakter i gorąca krew rzuciły tego zresztą nienagannego chłopca w wir lekkomyślnych psot i płochych zabaw dziecięcych. On sam bowiem się oskarża: „Byłem gwałtownego usposobienia, dumny i w ciągłych żyłem kłótniach i sporach z rówieśnikami mymi; zazdrościłem szczęśliwym, byłem szorstki względem przyjaciół, niegrzeczny względem obcych i kłóciłem się o lada drobnostkę”.

Ledwo wyrósł z lat chłopięcych, a już powstały w nim wątpliwości co do Opatrzności Boskiej. Uwolniła go od nich sama Opatrzność dziwnem zdarzeniem, które go w szczególny sposób przekonało, że „jest Oko, które wszystko widzi”. O tem zdarzeniu i o tym punkcie zwrotnym w jego życiu mówi sam: „Razu jednego wysłali mnie rodzice do pewnej miejscowości. W drodze znalazłem w środku lasu krowę ubogiego człowieka. Z pustoty i złośliwości począłem na nią rzucać kamieniami i gonić po pastwisku, aż w końcu ze zmęczenia upadła, gdzie ją potem w nocy dzikie zwierzęta rozszarpały. Wkrótce potem spotkałem się z właścicielem owej krowy, szukającym jej, który mnie pytał, czym jej nie widział. Lecz dałem mu odpowiedź grubiańską. Kilka tygodni później musiałem iść do tej samej miejscowości. Ponieważ godziny dnia spędziłem na uganianiu się po polu, musiałem z powodu zapadającego zmroku przenocować u pewnego owczarza, który upiwszy się całą zgubił trzodę. Gdy pan nazajutrz owiec nie znalazł, posądził owczarza i mnie o kradzież. Wrzucono nas obu do więzienia, w którem już pięciu zbrodniarzy czekało na wyrok. Po siedmiu strasznych dniach i nocach spędzonych w tak przykrem towarzystwie ukazał mi się piękny nadzwyczaj młodzieniec i rzekł do mnie: »Wiem, żeś owiec nie ukradł, lecz wiem także, żeś ciężkiej dopuścił się winy gubiąc krowę ubogiego człowieka. Poznaj z tego, że wyroki Boskie są wprawdzie skryte, ale sprawiedliwe. Wiedz także, że i współwięźniowie twoi nie dopuścili się tych zbrodni, za które ich uwięziono i oskarżono, lecz zasłużyli na kajdany dawniejszymi występkami i zbrodniami. Bądź przekonanym, że Bóg jest sprawiedliwy i kocha sprawiedliwość«. Podczas przesłuchania sądowego zeznali moi towarzysze niedoli na mękach zbrodnie dotychczas ukryte i ponieśli za nie karę śmierci. W strasznej będąc obawie, że i mnie podobny spotka los, modliłem się do Boga: »O Panie, uwolnij mnie z tego strasznego położenia i daj mi tę łaskę, bym mógł zostać zakonnikiem i służyć Ci wiernie!«”

Gdy owczarz zeznał, że Efrem bynajmniej nie ukradł owiec, wypuszczono nieszczęsnego młodzieńca po 70 dniach więzienia na wolność. Z sercem przepełnionem wdzięcznością rzucił się teraz Efrem w ramiona Opatrzności Boskiej i udał się na pustynię koło Niziby, by tamże pod kierownictwem świętobliwego pustelnika uwolnić się także z więzów zmysłowości i pozyskać sobie wolność duszy poświęconej zupełnie Bogu. Z nadzwyczajną ścisłością trzymał się przepisanego porządku dnia, który wszystek czas oprócz kilku godzin przeznaczonych na sen dzielił między modlitwę, naukę i pracę ręczną. Ostrem umartwianiem się stłumił w sobie szczęśliwie tak dawniej gwałtowne wybuchy gniewu i zachował czystość nieskalaną serca.

Po kilku latach wytrwałego lecz trudnego bardzo dążenia do wolności ducha i zjednoczenia się miłosnego z Bogiem powstało w sercu jego gorące pragnienie, by odwiedził pobożnych pustelników, żyjących w okolicy Edesy i utwierdził się jeszcze więcej w cnocie patrząc na ich życie i ćwiczenia pobożne. Opatrzność Boska, co to w ukryciu ludzkimi kieruje losami, użyła tego pragnienia Efrema, by go zawieść na przeznaczone dlań pole działalności. Po dłuższym pobycie w owej miejscowości stało się, że jedna z owych niewiast, o których się zwykle wcale nie mówi, szczególne znalazła upodobanie w Efremie i okazywała mu je na każdym kroku. Razu pewnego zbliżyła się do niego, dając mu „dowody serdecznej swej przyjaźni”. Efrem zrozumiawszy namiętne jej spojrzenia, udał, jakoby i jego ożywiały podobne względem niej uczucia i prosił ją, by za nim poszła. I poszedł z nią na rynek miasta i rzekł tamże do niej: „Tutaj zażywajmy przyjaźni naszej”. - „Jak to, tu; gdzie oczy tylu ludzi na nas patrzą?” - „O ty bezbożna, czyż wstydzisz się tylko oczu tylu ludzi, a nie lękasz się wcale wszystkowidzącego oka Bożego! Biada ci, biada w dzień sądu sprawiedliwego, w dzień wiekuistej zapłaty!” Słowa wyrzeczone z wielką żarliwością uderzyły jak piorun w jej serce i pobudziły obumierającą już w niej wiarę w Boga i wieczność do nowego życia i nakłoniły ją do prawdziwej pokuty.

Gdy Efrem wrócił z Soboru Nicejskiego w r. 325, założył w Edesie szkołę mającą na celu wykładanie Boskich nauk wiary i Pisma świętego; szkoła ta jeszcze długie lata po śmierci Efrema w wielkiem była poważaniu. Kapłani i wszystek lud podziwiali bogactwo wiedzy i przedziwny wpływ wykładu pokornego Efrema, jako też nieskalaną czystość jego życia i prosili go gorąco, by przyjął święcenia kapłańskie. Lecz on twierdził stanowczo, że z powodu grzechów młodości nie jest godzien, by przystępował do ołtarza i jako kapłan razem z Jezusem składał najświętszą Ofiarę Nowego Zakonu. Z trudnością wielką dał się z czasem nakłonić do przyjęcia święceń diakonatu, by mógł katolikom głosić kazania. Lecz bolandyści i inni sławni uczeni twierdzą stanowczo, że był kapłanem. Tym sposobem stała się Edesa głównem miejscem nadzwyczaj zbożnej i owocnej jego działalności. Tutaj miewał przed tłumami słuchaczy natchnione swe kazania, płynące z głębi serca, a wymowa jego tak była porywającą i wzruszającą, że zdawała się być nadziemską, zwłaszcza ile razy mówił o śmierci i sądzie, o człowieku w wieczności, o powtórnem przyjściu Zbawiciela „z mocą wielką i majestatem”, albo ile razy podnosił przed oczami ludzkiemi zasłonę, zakrywającą rozkosze nieba lub zgrozę piekła, albo ile razy z czarujących jego słów spływały niejako na słuchaczy łagodne promienie szczęścia niebieskiego Jeruzalem lub wydobywały się z pod ziemi słupy ognia piekielnego, tak że od czasu do czasu przerywać musiał mowę z powodu zbyt głośnego płaczu słuchaczy. Odznaczył się jako żarliwy i zwycięski obrońca prawd wiary przed herezjami, zaprzeczającemi Bóstwu Zbawiciela, godności Bogarodzicy, konieczności i wartości pokuty, zmartwychwstaniu umarłych; lecz względem błądzących i uwiedzionych wielką okazywał zawsze łagodność. Bronił z wielkim zapałem Kościoła katolickiego jako nauczyciela i głosiciela całej Ewangelii, pierwszeństwa św. Piotra jako najwyższego Pasterza całej trzody Chrystusowej, czci, oddawanej Świętym a zwłaszcza Matce Najświętszej, bronił wreszcie nauki o skuteczności modlitw za umarłych. Napisał przepiękne hymny i pieśni, które potem chór dobrze wyćwiczonych dziewic śpiewał, przeciwdziałając zgubnym skutkom bardzo rozpowszechnionych pieśni heretyckich. Okazał także niezwykłą, nie szczędzącą żadnych ofiar miłość bliźniego, gdy powstał głód, szerzący dokoła nędzę i choroby. I podczas gdy niezwyciężoną siłą swych próśb kruszył twarde serca bogaczy, by oddali ubogim część swych zasobów, wlewał balsam pociechy w serca głodnych i oddawał im otrzymane dla nich dary, w gmachach publicznych ustawił trzysta łóżek dla chorych i umierających i pielęgnował ich sam dzień i noc przez dwanaście miesięcy, aż nie minęło bolesne to nawiedzenie Boże.

Efrem kochał bardzo świętą ciszę i samotność. Często wychodził z Edesy i udawał się na pobliską górę, by na niej w rozmyślaniu coraz głębiej wnikać w niezgłębione tajemnice religii Chrystusowej i by potem ze wznowioną siłą walczyć z fałszerzami Ewangelii. Zamiłowanie do modlitwy sprowadzało go do ukrytej jego celki, gorąca zaś miłość Boga i bliźniego wyprowadzała go znów w życie publiczne.

Na takiej działalności zeszły Efremowi długie lata, aż w końcu posłowie Boży: zanik sił, ociężałość członków, słabość całego ciała, powołały go na drogę do wieczności, na którą za życia tyle razy wstępował. Gdy w roku 379 czy 380 febra zapowiadała bliski już koniec jego życia, pośpieszyła cała Edesa do łoża jego, by otrzymać od niego ostatnie błogosławieństwo. Drżącą ręką napisał jeszcze swój „testament”, w którym co prawda nie rozporządził majątkiem doczesnym, którego wielki ten uczony i wierny sługa Boga i ludu nigdy nie posiadał, lecz w którym żegna się serdecznie z ukochaną Edesą, w testamencie tym wyraził prośbę, by zwłoki jego bez parady, bez śpiewu i zapalonych świec pochowano w skromnej trumnie, na co sobie zasłużył jako ubogi pielgrzym. Lecz już dawno przedtem obwieścił autor i piewca 112 Psalmu: „Pan podnosi z ziemi nędznego a z gnoju wywyższa ubogiego, aby go posadził z książęty, książęty ludu swego” (Ps. 112, 7-8). To uczynił Bóg Efremowi, skromnemu synowi chłopskiemu, ubogiemu pustelnikowi i pokornemu kapłanowi i sprawił, że wdzięczne chrześcijaństwo i dziś jeszcze go czci jako „harfę Ducha Świętego, Kolumnę Kościoła, nauczyciela krągu ziemskiego” i przyznaje mu pierwsze miejsce w świetnym szeregu natchnionych Ojców Kościoła.


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „15.4. Chrześcijanin w wieczności”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies