Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Henryk II cesarz


Nad Dunajem w Bawarii ponad miasteczkiem Abboch sterczą jeszcze na wzgórzu omszałe ruiny i zwietrzałe już wieże starożytnego zamku. W nim stała kołyska Henryka, urodzonego 6 maja r. 972. Ku chwale ojca jego, księcia bawarskiego, powiedzieć trzeba, że wychowania swego syna nie powierzył zarozumiałym, światowym, bezreligijnym nauczycielom, jak to często książęta nowszych czasów czynią, lecz jedynie ludziom najuczeńszym, najpobożniejszym i najcnotliwszym, aby ci wykształcili dobrze umysł i serce jego następcy i przyszłego ojca poddanych. Ojcowska ta ostrożność przyniosła synowi największe szczęście w życiu i po śmierci, bo wychowawcą jego został święty Wolfgang, uczony benedyktyn z klasztoru w Einsiedeln a ówczesny biskup ratysboński. Czcigodny ten i bogobojny nauczyciel i wychowawca zapisał żywemi, niezniszczalnemi zgłoskami w niewinnem sercu młodego księcia zasadnicze to zdanie: „Jedynie godnym celem mych czynów i najwyższem zadaniem mego życia jest chwała mego Boga na wysokości, a szczęście mych bliźnich na ziemi”; zdanie to przyświecało mu jak gwiazda przewodnia przy wszystkich jego przedsięwzięciach i zamiarach. W r. 995 wstąpił po śmierci ojca na tron, a za małżonkę pojął cnotliwą Kunegundę, córkę hrabiego Zygfryda Luksemburskiego, z którą stosownie do zobopólnego ślubu żył w dziewiczem małżeństwie. Aby sobie: wyprosić łaskę i błogosławieństwo Boże do trudnego zadania: rządzenia dobrze krajem, zrobił młody książę pielgrzymkę do Ratysbony do grobu czcigodnego a w r. 994 zmarłego wychowawcy swego Wolfganga. Gdy tamże późnym wieczorem przedłożył tę prośbę ukochanemu zmarłemu, usłyszał wyraźnie te słowa: „Henryku, spojrzyj w górę!” Uczyniwszy to, ujrzał dwa ognistemi zgłoskami wypisane słowa: „Po sześciu”. Zastanawiając się nad tem i modląc się czekał na wyjaśnienie tych słów; lecz pismo znikło, a nikt nie umiał mu tej tajemnicy wyjaśnić. Sam tłumaczył sobie sens tych słów w ten sposób, że „po sześciu” dniach ma umrzeć. W chrześcijańskiej pokorze poddał się woli Bożej, modląc się do Boga: „Ojcze nie moja, ale Twoja wola niech się stanie; Tobie ofiaruję me młode, jeszcze bezowocne życie, w Swem miłosierdziu łaskawy wydaj na mnie wyrok!” Nie ociągając się ani chwilki, oczyścił swą duszę szczerą spowiedzią generalną, a uświęciwszy się jeszcze więcej pobożnem przyjęciem Komunii świętej, zrobił testament i podał wszystkim, którzy go obrazili lub których on obraził, rękę do zgody. Gdy po sześciu dniach nie uczuł się wcale słabym ani chorym, sądził, że „po sześciu” umrze tygodniach. Ciesząc się z tego, nie ustawał w dobrem przygotowywaniu się na śmierć, korzystał pilnie z danego mu czasu i sprawował rządy państwa najsumienniej. Po upływie sześciu tygodni był zdrowszym, weselszym i spokojniejszym na duszy jak przedtem. Szczęśliwem tem doświadczeniem uradowany, dziękował Bogu, że w Swej dobroci pozwala mu jeszcze „sześć miesięcy” pracować na koronę niebieską i korzystał z tego czasu, by zdobyć sobie więcej jeszcze zasług. Lecz po sześciu miesiącach przekonał się, że śmierć nie myśli jeszcze wcale przyjść po niego, czego sobie gorąco życzył, modlił się więc do Boga: „Panie, jeśli chcesz, bym jeszcze »sześć lat« rządził mym narodem, chętnie podejmę się tej pracy, bądź wola Twoja!” Wdzięczni poddani kochali go bardzo za ojcowską opiekę i troskę o ich doczesne sprawy i dobro dusz, a gdy minęło sześć lat – wybrano go na króla niemieckiego. Swych współkandydatów do korony niemieckiej, którzy roszczenia swe poprzeć chcieli siłą miecza, pobił i pozyskał ich sobie potęgą i bogactwem cnót, których podczas swego prawie siedmioletniego przygotowywania się na śmierć nabył.

Siedząc już na tronie królewskim jednego tylko Henryk pragnął, jeden tylko miał cel swej pracy: zachować sprawiedliwość i ustalić spokój w swem państwie, opiekować się religią katolicką i wspierać ją, a wszystko to czynić na większą chwałę Bożą. Tą myślą i tem pragnieniem ożywiony, objeżdżał nieustannie miasta i wsie państwa nie dla przyjemności i odbierania hołdów, lecz aby pomagać im, pracować dla nich i nieść im pociechę. Gdziekolwiek się zjawił, wszędzie usuwał silną ręką nadużycia i występki wśród ludu, ścieśniał i ukracał władzę szlachty, bronił sprawiedliwości i słuszności, zakładał lub obdarzał dobroczynne fundacje i klasztory i troszczył się o upiększanie kościołów i nabożeństw. Nie cierpiał pochlebców na swym dworze, otaczał się więc cnotliwymi jedynie ludźmi, by mógł od nich usłyszeć prawdziwe objaśnienia i dobre od nich mieć wskazówki i rady. Z rozległych swych posiadłości w Bambergu ufundował biskupstwo tegoż nazwiska, a poddawszy je bezpośrednio stolicy Apostolskiej obdarzył je takiemi dochodami i przywilejami, że nie dorównało mu blaskiem i bogactwem żadne inne biskupstwo niemieckie. Chciwe jego rodzeństwo i krewni gniewali się nań za tak hojną fundację i wszelkich używali sposobów, by jej przeszkodzić; lecz niezłomna stałość i pobożność Henryka zwyciężyła wszystkie te przykre bardzo przeszkody, tak że wspaniałe to dzieło doprowadził do końca. Podobne spory rodzinne i wieczne niesnaski możnych, których duma i chciwość nie uszanowały żadnej własności i żadnego prawa nie bronionego przez króla siłą miecza, zasępiły łagodny i spokojny umysł Henryka, tak że zrodziła się w nim chęć ukrycia się w samotnej celi klasztornej i zamienienia wspaniałego płaszcza królewskiego na ostry habit zakonny. Gdy razu pewnego odwiedził opactwo benedyktyńskie świętego Gwidona koło Verdun, obudziła się w sercu jego taka tęsknota za ciszą klasztorną, że prosił usilnie o przyjęcie i nie dopuścił żadnych przedstawień i perswazji. Rozumny opat zwołał cały konwent i zapytał Henryka, czy gotów jest ślubować bezwzględne posłuszeństwo przełożonemu, jak tego reguła żąda. Henryk uczynił to ochotnie. Wówczas rzekł opat wzruszony: „Dobrze, czcigodny bracie Henryku, przyjmuję cię do grona naszej Bogu poświęconej rodziny i rozkazuję ci, byś i nadal nosił koronę królewską i rządził dalej państwem, które Bóg twojej powierzył pieczy, w duchu najwyższego Króla Jezusa Chrystusa”. Henryk usłuchał i nosił dalej koronę na skroniach i stał się godnym tej chwały, jaką mu bezstronni przyznają dziejopisarze.

W r. 1014 papież Benedykt VIII prosił Henryka II o pomoc przeciwko swym ciemięzcom w Rzymie. Król wyruszył z silnem wojskiem przed wieczne miasto, i ukarał buntowników. Papież namaścił go za to wraz z jego małżonką Kunegundą i włożył na skronie jego koronę cesarską rzymską. Przy tej uroczystości dał mu także papież złote jabłko jako symbol władzy świeckiej nad całem państwem Bożem na ziemi; i to jabłko należało odtąd obok korony, berła i miecza do odznak władzy cesarskiej. W powrocie tryumfalnym do Niemiec ujrzał cesarz w Weronie św. Romualda, benedyktyna i pozdrowił go uprzejmie temi znaczącemi słowy: „O gdyby tak moja dusza w twojem żyła ciele!”

Podczas gdy cesarz Henryk w swojem państwie goił rany ludu, jakie mu zadały nieszczęścia i spory dumnej szlachty, podczas gdy zakładał szkoły i starał się o poprawę obyczajów i karności i o szczęście swego narodu, przybył papież Benedykt VIII w roku 1019 osobiście do Bambergu, aby poświęcić wspaniałą katedrę i prosić cesarza o pomoc przeciw Grekom, którzy zagrażali Rzymowi i państwu rzymskiemu. Henryk wyruszył na czele 60 000 żołnierzy przeciw wiarołomnym Grekom, a pobiwszy ich w Apulii, obległ stolicę ich Troję, która ufając swej sile, szydziła z jego potęgi. Cesarz zagroził hardym oblężonym zupełną zagładą miasta. Po trzech miesiącach kara ta stała się nieuniknioną. Wówczas posłali upokorzeni oblężeni wszystkie swe dzieci, chłopców i dziewczęta poniżej dziesięciu lat pod przewodnictwem zakonnika do obozu cesarskiego, by prosiły o łaskę i miłosierdzie. Gdy niewinne te dzieci nadeszły parami i ze łzami w oczach błagały: „Kyrie elejson!” (t.zn. „Panie, zmiłuj się”), gniew cesarza zmalał i wzruszonym głosem rzekł do nich: „Dzieci, macie łaskę moją!” Potem zwrócił się do swych oficerów, którzy nie byli tak łatwo skłonni do przebaczenia: „Panowie, nie byłoby dobrze, gdybym na te prośby i łzy, któremi nawet sam Bóg tak często przebłagać się daje, ja – człowiek grzeszny – nie miał wcale zważać!” Tę wspaniałomyślność nagrodził mu Bóg obficie: ukończył bowiem prędko i szczęśliwie tę wyprawę, a w powrocie został cesarz w klasztorze benedyktyńskim na Monte Cassino na prośby św. Benedykta cudownie uzdrowiony od bolesnej choroby: kamienia.

Godziny wolne od zajęć rządowych poświęcał Henryk dalszemu przygotowywaniu się na śmierć, oddawaniu czci Bogu, rozmyślaniu o Niebie i wiecznem szczęściu; codziennie słuchał Mszy św. i modlił się do Matki Boskiej, św. Anioła Stróża i Patrona swego i państwa całego i umocniony na duchu opuszczał kaplicę, by czynić wszędzie dobrze.

Na ten czas przypada najboleśniejsza chwila w całem jego życiu. Z szatańską złością oczerniło kilku panów dworskich cesarzowę Kunegundę o złamanie wiary małżeńskiej, a oszczerstwo to potwierdziło przysięgą. Cesarzowa musiała teraz dać dowody swej niewinności i zbić publicznie gorszące i oszczercze te zarzuty. Oświadczyła więc, że podda się próbie ogniowej. Aczkolwiek cesarz nie wierzył tym oszczerstwom, miotanym na zacną jego małżonkę, przekonanym będąc o jej wierności, zgodził się jednak na to w tej błogiej ufności, że Bóg sam bronić będzie czci jego małżonki i cudem udowodni jej niewinność. W dniu przeznaczonym na sąd Boży przybyło ogromne mnóstwo ludzi, panowie i lud prosty, duchowieństwo i świeccy do kościoła, w którym cesarzowa w ciemnej szacie pokutnej słuchała Mszy św. i przyjęła Komunię św. Potem wyszła cesarzowa, sędziowie i wszystek lud przed kościół, gdzie ułożono tymczasem rozpalone do białości płyty żelazne na przestrzeni piętnastu kroków. Próba polegała na tem, że oskarżona miała przejść boso po tych rozpalonych płytach. Jeżeli nogi jej nie wykażą żadnej oparzelizny, jest niewinną; w przeciwnym zaś razie jest winną. Teraz zdjęli sędziowie, wybrani z obu stron przeciwnych, cesarzowej trzewiki i pończochy i oświadczyli, że podeszwy jej nóg są zdrowe, potem uważali pilnie, gdy cesarzowa szła po owych płytach rozpalonych, a gdy już przeszła, zbadali znowu jej podeszwy i oświadczyli jednogłośnie, że są zupełnie nieuszkodzone. Gdy czekający tłum dowiedział się o tym cudzie, powstała wśród niego istna burza radości i wesołych okrzyków: „Nasza cesarzowa jest niewinną, jest świętą, Bóg sam jest jej świadkiem! W ogień z oszczercami i bluźniercami!” Cesarz rozpłakał się z radości i uściskał w oczach zgromadzonego ludu swą małżonkę, która dziękując Bogu za Jego dobroć, przebaczyła wobec wszystkich swym oszczercom i prosiła sędziów o miłosierdzie dla nich.

Wreszcie wybiła owa wielka godzina, na którą Henryk tyle już lat się przygotowywał. Zachorował w podróży, podjętej w sprawach państwowych, w Gronie koło Halberstadu. Natychmiast przyjął pobożnie Sakramenta św., a potem przywoławszy żonę i krewnych do łoża swego, prosił i zachęcał ich, by kochali Boga, żyli ze sobą w zgodzie i polecił im serdecznie, by szanowali cesarzowę, a niezadługo już wdowę, mówiąc: „Ukochaną Kunegundę otrzymałem jako czystą dziewicę od Boga i od was; jako czystą dziewicę oddaję tę najdroższą towarzyszkę życia Panu Jezusowi i wam”. Potem ucałowawszy krzyż, oddał piękną, dziewiczą swą duszę w ręce Boga i zamknął oczy na zawsze dnia 14 lipca 1024. Papież Eugeniusz III wpisał go w roku 1145 uroczyście w poczet Świętych Pańskich.


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Stan umierających: Nieustanne niebezpieczeństwo śmierci”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies