Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Idzi leśny pustelnik


Idzi urodził się w Atenach, pochodził z rodu królewskiego z ojca Teodora a matki Pelagii i od dzieciństwa już kształcił się w Piśmie św. Pewnego dnia idąc do kościoła ujrzał jakiegoś chorego, który leżał na drodze i prosił o jałmużnę. Ofiarował mu tedy swoją tunikę, a chory, włożywszy ją, wkrótce potem odzyskał zdrowie. Później, po śmierci swoich rodziców, Idzi oddał Chrystusowi całe swoje dziedzictwo. Pewnego razu wracając z kościoła spotkał człowieka pokąsanego przez żmiję, skoro jednak Idzi pomodlił się, natychmiast jad przestał działać. Pewnego opętanego, który był wraz z innymi w kościele i przeszkadzał wiernym swoimi krzykami, uzdrowił wypędzając zeń diabła. Pragnąc jednak uniknąć niebezpieczeństwa, które widział dla się w życzliwości ludzkiej, udał się potajemnie na brzeg morski, a przyszedłszy tam ujrzał żeglarzy na morzu w wielkim niebezpieczeństwie. Pomodlił się tedy, a na modlitwy jego uspokoiła się zupełnie burza. Żeglarze przybili do brzegu i bardzo mu dziękowali za jego wstawiennictwo, dowiedziawszy się zaś, że pragnie udać się do Rzymu, obiecali mu, że bez żadnej zapłaty zabiorą go ze sobą.

Następnie św. Idzi przybył do Arles i tam pozostał przez 2 lata u św. Cezariusza, biskupa tego miasta. Tam też uzdrowił pewną kobietę, która od trzech lat chora była na febrę. Pragnąc jednak prowadzić życie samotne odszedł tajemnie i przez długi czas mieszkał z pewnym pustelnikiem, imieniem Weredoniusz, który odznaczał się niezwykłą świętością. Tam też prośbami swymi sprawił, że nieurodzajna ziemia zaczęła wydawać plony. Gdy jednak wszędzie rozeszła się sława jego cudów, obawiając się niebezpieczeństwa ludzkiej sławy opuścił ową pustelnię i poszukał jeszcze bardziej ukrytej. Tam znalazł sobie jakąś jaskinię i małe źródełko, a także łanię-żywicielkę, która co dzień o pewnych godzinach dostarczała mu swego mleka jako pożywienia. Pewnego dnia synowie królewscy, którzy polowali w tej okolicy, ujrzeli ową łanię i porzuciwszy inne zwierzęta poczęli ją ścigać i szczuć psami, ona zaś bardzo zmęczona pościgiem przybiegła do nóg tego, którego żywiła. Św. Idzi zdziwiony jej niezwykłym beczeniem wyszedł z jaskini, a usłyszawszy polowanie prosił Pana, aby zachował dlań żywicielkę, którą mu dał. Żaden pies zatem nie śmiał podejść doń bliżej jak na odległość rzutu kamieniem, tylko wszystkie z wielkim wyciem wracały do myśliwych. Ponieważ noc już nadchodziła, myśliwi wrócili do domu, następnego dnia jednak przyszli znowu i znowu nic nie osiągnąwszy musieli wrócić.

Gdy król usłyszał o tym, przypuszczając - jak to było w istocie - że to Boże jakieś sprawy, pospieszył na to miejsce wraz z biskupem i wieloma myśliwymi. I znowu jak przedtem psy nie śmiały podejść bliżej, lecz wszystkie wracały z wyciem. Wówczas otoczono wkoło miejsce niedostępne z powodu gęstwiny krzaków ciernistych, a jeden z myśliwych nieostrożnie strzelił z łuku do łani, by ją stamtąd wypłoszyć, i zamiast niej zranił ciężko męża Bożego, który modlił się za nią. Rycerze tymczasem mieczami otworzyli sobie drogę i dotarli do jaskini Idziego. Tam ujrzeli starca ubranego w strój mnicha, z siwymi włosami świadczącymi o dostojnym wieku i łanię u samych jego nóg. Król tedy tylko i biskup podeszli pieszo do niego, innym zaś kazali pozostać w tyle. Następnie zapytali go, kim jest, skąd przybył i dlaczego w tak dzikiej gęstwinie obrał sobie miejsce na pustelnię, a także kto odważył się tak ciężko go zranić. Gdy odpowiedział im na wszystkie pytania, pokornie prosili go o przebaczenie, a następnie obiecali przysłać mu lekarzy, którzy uleczą jego ranę, oraz ofiarowali mu liczne dary. On jednak nie pragnął lekarstw i odrzucił ich dary, nie chciał nawet spojrzeć na nie. Ponieważ zaś wiedział, że męstwo doskonali się w cierpieniu, prosił Pana, aby już nie przywracał mu dawnego zdrowia do końca życia. Król jednak odwiedzał go często i otrzymywał od niego pokarm zbawienia. Ofiarowywał mu też wielkie bogactwa, ale św. Idzi stale odmawiał ich przyjęcia, aż wreszcie doradził królowi, aby za nie zbudował klasztor, w którym by panowała reguła zakonna. Król więc zbudował klasztor, a następnie tak długo ze łzami błagał Idziego, aż on zgodził się objąć pieczę nad owym klasztorem, choć długo się przed tym wzbraniał.

Gdy sława jego imienia doszła do króla Karola, uprosił on świętego, aby doń przybył, i przyjął go z wielkim szacunkiem. Rozmawiali ze sobą wiele o sprawach Bożych, a król prosił Idziego, aby raczył modlić się za niego, ponieważ popełnił zbrodnię tak wielką, że nikomu, nawet samemu świętemu, nie odważyłby się jej wyznać. Następnej niedzieli więc, gdy św. Idzi odprawiał mszę św. i modlił się za króla, ukazał mu się anioł Pański, kładąc na ołtarzu kartę, na której napisany był grzech króla, a także że grzech ten został już odpuszczony za wstawiennictwem Idziego, król jednak winien go wyznać, odpokutować i w przyszłości wstrzymać się od takich czynów. Na końcu zaś było napisane: Ktokolwiek popełniwszy jakiś grzech wezwie św. Idziego, może być pewny, że za jego zasługi grzech ten zostanie mu odpuszczony, jeśli tylko z win swych się poprawi. Gdy kartę tę pokazano królowi, ten poznał swój grzech i z wielką pokorą prosił o przebaczenie. Następnie św. Idzi żegnany z wielkim szacunkiem powrócił w swoje strony i w mieście Nimes wskrzesił zmarłego właśnie syna tamtejszego księcia. Niedługo potem przeczuwając, że wkrótce jego klasztor zniszczony zostanie przez wrogów, udał się do Rzymu. Tam uzyskał od papieża przywileje dla swego kościoła oraz parę drzwi z drzewa cyprysowego, na których wyryte były postacie apostołów. Święty rzucił je w fale Tybru zdając je na laskę Bożą, a sam powrócił do klasztoru, przywróciwszy jeszcze uprzednio władzę w członkach pewnemu człowiekowi sparaliżowanemu w Tivoli. Po powrocie do klasztoru znalazł owe drzwi w porcie i gorąco podziękował Bogu za to, że zachował je nietknięte wśród tylu niebezpieczeństw. Następnie umieścił je w bramie swego kościoła jako jego ozdobę i znak widomy łaski Stolicy św.

Na koniec Pan objawił mu, że zbliża się dzień jego śmierci. Św. Idzi oznajmił to braciom i prosił, aby się za niego modlili, po czym zasnął szczęśliwie w Bogu, a wielu ludzi słyszało chóry aniołów, którzy duszę jego unieśli do nieba. Żył około roku Pańskiego 700.


Fragmenty ze „Złotej legendy” Jakuba de Voragine, „Legenda na dzień św. Idziego”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies