Spis legend

Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















Legendy o świętych



Św. Małgorzata królowa szkocka


Jaśniejący wzór wysokiej godności chrześcijańskiej matki rodziny daje nam św. Małgorzata. Była ona wnuczką Edmunda, króla angielskiego, a córką Edwarda, który w r. 1066 w Londynie umarł. Brat jej Edgar chciał w r. 1067 jako prawowity następca królewskiego dziadka wstąpić na tron angielski, lecz potężny Wilhelm, książę normandzki, pozbawił go korony i wygnał wraz z siostrą Małgorzatą z kraju. Okręt, na którym wygnańcy uciekali, dostał się nareszcie po strasznej burzy morskiej do Szkocyi, a tamtejszy król Malkolm III przyjął ich gościnnie.

Na dworze tego króla zakwitła Małgorzata, obdarzona od Boga naturalnymi przymiotami i zaletami jak piękna róża. Poznawszy dokładnie z własnego doświadczenia smutnego znikomość dóbr doczesnych, marność zaszczytów ziemskich, obłudę ludzi samolubnych, otworzyła serce swe upokorzone, spragnione pociechy, łasce Bożej, zwróciła swą myśl i swe serce ku Niebiosom, ku chwale Bożej i ku onej wiecznej krainie szczęścia i wesela, którą Bóg zgotował i obiecał dla zasług Jezusa Chrystusa tym, którzy Go miłują. Łaknąc i pragnąc sprawiedliwości uspokajała swego ducha Boskiemi naukami Pisma św., powiększała wstręt swego serca do grzechu pobożnem rozważaniem cierpień i mąk Boskiego Zbawiciela i Najświętszej Matki Jego Maryi i dążyła przez wytrwałą modlitwę do zjednoczenia się z Bogiem.

Młody jeszcze król Malkolm patrzał z zadowoleniem na majestatyczną postać księżniczki, na wdzięczne i szlachetne jej postępowanie, na czystość jej cnót niewieścich i prosił ją o jej rękę. Małgorzata podziękowała mu uprzejmie za tak zaszczytną propozycyę, lecz odmówiła. Ale ustawiczne i usilne prośby jej brata i króla skłoniły ją, że stanęła przy nim aczkolwiek z wewnętrznym oporem, na ślubnym kobiercu. Obdarzona sakramentalną łaską Ducha Świętego, dała świetny dowód, że doczesne i wieczne szczęście męża - męża szczerego i uczciwego zależy od żony, że dobra, cnotliwa, prawdziwie chrześcijańska żona posiada szczególną władzę uszczęśliwienia męża. Jak Anioł Stróż towarzyszyła Małgorzata swemu mężowi modlitwą, łagodnością i mądrością na drodze tego życia, usłanej zbyt często cierniem i głogiem. Swą pobożnością i łagodnością uśmierzała często gwałtowne wybuchy jego gniewu i pychy, kształciła umysł jego pouczaniem uprzejmem, tchnieniem swej miłości tłumiła wybuchające namiętności, dobrą radą i skuteczną pomocą powstrzymywała prędkie jego usposobienie od błędów i uchybień, obudziła potęgą swego przykładu w umyśle jego drzemiące skłonności do szlachetnych czynów; a wszystko to czyniła tak mądrze, ostrożnie i tak nieznacznie, że nie była nigdy dla niego przykrą, a tem mniej nie jątrzyła charakteru jego kapryśnego i skłonnego do oporu. Siłę do tak błogosławionej działalności czerpała w pracach codziennego życia, w modlitwie ustnej i rozmyślaniu, w nabożnem słuchaniu Mszy św., w godnem i częstem przyjmowaniu Komunii świętej, w bezwzględnem posłuszeństwie swemu spowiednikowi, którego często prosiła, by jej nie okazywał nigdy łagodności ani względów, lecz by wykonywał swój urząd sędziego i lekarza z surową powagą; mawiała bowiem: ,,Więcej pożytku przynoszą rany otrzymane od karzącego wroga, jak pocałunki od schlebiającego przyjaciela." W ten sposób zyskała zupełne zaufanie swego męża tak, że zostawił jej zupełną wolność w rządzeniu królewskiego domu i prośby jej tyczące się duchowego i materyalnegó dobra poddanych ochotnie spełniał.

Szczęśliwe to małżeństwo pobłogosławił Bóg sześciorgiem synów i dwiema córkami, którym Małgorzata była matką najlepszą. Uczyła dzieci swe już we wczesnej młodości pobożnego odmawiania pacierza i modlitw i ćwiczyła je codziennie w regularnem odprawianiu tychże; sama prowadziła je, czysto i porządnie, lecz skromnie ubrane, do kościoła na nabożeństwo, sama czuwała nadzwyczaj starannie nad zachowaniem świętej niewinności w ich pokoiku dziecięcym, w ich sypialni, w ich grach i zabawach z innemi dziećmi; starała się pracą i modlitwą stłumić lub wykorzenić budzące się w sercach dzieci namiętności, których zarzewie zostawił grzech pierworodny nawet w sercach dzieci, i żądała bezwzględnego posłuszeństwa i odpowiednich umartwień. Przyglądała się z uśmiechem naiwnym zabawom swych dzieci, lecz skoro ujrzała coś niewłaściwego, łagodnem słowem usuwała je w czasie właściwym, a gdy słowo nie skutkowało, nie żałowała rózgi; sama atoli nie biła, by nie działać przedwcześnie i w uniesieniu, lecz nakazywała to uczynić zaufanemu służącemu, gdy szło o chłopców, a pewnej słudze, gdy dziewczęta miały być ukarane. Karmiła i pielęgnowała znaczną liczbę ubogich i chorych, nie tylko dlatego jedynie, by zaspokoić potrzebę naglącą serca swego miłosiernego, lecz także i dlatego, aby dzieci swe zapoznać z cierpieniami i niedolą ludzką i nauczyć je czynnego miłosierdzia względem nich.

Modlitwa jej nieustanna i zabiegi to jedno miały na oku, by wychować swe dzieci na pobożnych, dobroczynnych ludzi, by strumykiem ich serca tak pokierować, by między brzegami miłości Boga i bliźniego spokojnie się toczył i zginął w morzu wiecznej szczęśliwości. Temu macierzyńskiemu sadzeniu i podlewaniu cnót dał Bóg ojcowskie błogosławieństwo rozwoju i wzrostu. Wszystkie jej dzieci wzrastały w latach i w cnotach; trzech jej synów zasiadło potem na tronie i uszczęśliwiło naród szkocki swemi cnotami, jeden z nich i córka Matylda wliczeni nawet w poczet Świętych. Gdy Małgorzata wykończyła już w sobie wszystkie cnoty chrześcijańskiej matki, podał jej Ojciec niebieski jak niegdyś Synowi Swemu, gorzki kielich cierpień, by powiększyć jeszcze jej świętość. Przez sześć miesięcy dręczyła silna febra jej ciało, cierpiała strasznie, a jednak znosiła te cierpienia z radosną cierpliwością świętej Męczenniczki. Od jej łoża wyruszyli mąż jej i syn pierworodny, na wojnę przeciw Anglii, chociaż odradzała ją i przepowiadała, - acz bezskutecznie - niepomyślne jej zakończenie. Po otrzymaniu smutnej wiadomości, że dwie istoty najmilsze jej na ziemi, król i królewicz, padli w bitwie, modliła się gorąco: ,,O Boże i Ojcze najdobrotliwszy, dziękuję Ci za ten straszny cios, którym mię dotknąłeś w ostatniej godzinie życia mego doczesnego. Mam nadzieję w łaskawem miłosierdziu Twojem, że to cierpienie przyczyni się do oczyszczenia mej duszy z grzechów!" Wkrótce potem - dnia 16 listopada roku 1093 umarła, a cała Szkocya płakała przy trumnie uwielbianej swej matki i królowej. Papież Innocenty IV wyniósł ją na ołtarze, zachęcając chrześcijan do oddawania jej czci, wzywania jej pomocy i naśladowania jej cnót.


Legenda pochodzi z książki „Prawidła życia chrześcijańskiego dla każdego wieku i stanu”, ks. Otto Bitschnau, z rozdziału „Chrześcijański stan małżeński: Chrześcijańska matka rodziny”


© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies