błogosławiony Ładysław (Władysław) z Gielniowa (ok. 1440–4.05.1505) |
4 maja |
Błogosławiony Ładysław z Gielniowa obecnie nazywany jest Władysławem. Z imieniem tym bowiem związane jest pewne nieporozumienie. Błogosławiony w zakonie przyjął imię królów i książąt polskich, ale w łacińskiej pisowni utarło się ono jako „Ladislaus”. Od czasów napisania przez o Wincentego Morawskiego dwóch żywotów błogosławionego: w 1612 r. w języku polskim i w 1633 r. w języku łacińskim, ustalił się zwyczaj nazywania go Ładysławem. Jednak ostatecznie, w drugiej połowie XX w., ustalono, że imię jego będzie brzmiało po polsku Władysław i po łacinie Wladislaus. Nie bez znaczenia był tu fakt, że błogosławiony sam podpisywał się „Wladislaus”.
Urodził się około roku 1440, aczkolwiek jest to data przekazana jedynie przez tradycję, niepewna (mógł to być nawet 1445 r.). Ojciec jego miał na imię Piotr, imienia matki nie znamy. Na chrzcie otrzymał imię Marcin i prawdopodobnie jako drugie Jan. Rodzice byli niezamożnymi mieszkańcami Gielniowa nie znamy ich zawodu, być może utrzymywali się częściowo z uprawy roli, a częściowo z jakiegoś rzemiosła.
W czasach bł. Władysława Gielniów był dość znaną miejscowością położoną na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych wiodących ze Śląska na Wołyń oraz z Krakowa do Warszawy. W 1455 r. właściciel Gielniowa, Tomasz Mszczuj z Brzezinek, przedstawiciel rodziny Duninów Brzezińskich, na mocy przywileju wydanego w Opocznie przez króla Kazimierza Jagiellończyka, uzyskał zezwolenie na urządzanie tutaj każdego tygodnia targów, co było równoznaczne z przyznaniem miejscowości praw miasta. Gielniów leży między Radomiem a Opocznem, kilkanaście kilometrów na zachód od Opoczna. W czasach Władysława należał do archidiecezji gnieźnieńskiej, dziś do diecezji sandomierskiej. Jeśli chodzi o administrację państwową, to Gielniów aż do rozbiorów Polski należał do województwa sandomierskiego; przed ostatnią reorganizacją administracyjną było to województwo radomskie, a dziś Gielniów leży w województwie mazowieckim.
O życiu bł. Władysława do 1462 r. nie wiemy prawie nic. Jako chłopiec uczęszczał do szkółki parafialnej. Potem udał się do Krakowa na dalszą naukę. 23 kwietnia 1462 r. zapisał się do Akademii Krakowskiej. O stopniu jego zamożności mamy pewną wiadomość z wpisu, wpłacił bowiem 3 grosze, podczas kiedy rozpiętość wpłat wahała się od 1 grosza do 6 groszy. Studiów jednak nie ukończył, bo już w tym samy roku, 1 sierpnia, w uroczystość św. Piotra w Okowach (to święto ku czci św. Piotra Apostoła w 1960 r. zostało zniesione) wstąpił do zakonu bernardynów (obserwantów) zreformowanej w pierwszej połowie XV w gałęzi zakonu franciszkańskiego sprowadzonych do Polski w 1453 r. przez św. Jana Kapistrana, zaproszonego z kolei do Polski przez króla Kazimierza Jagiellończyka i kardynała Zbigniewa Oleśnickiego. W zakonie błogosławiony obrał sobie imię Władysław.
Po ukończeniu rocznego nowicjatu Władysław złożył śluby zakonne. Następnie zaczął przygotowywać się do kapłaństwa odbywając studia filozoficzno-teologiczne, jednak nie na uczelni krakowskiej, a w klasztorze. Studium bernardyńskie w Krakowie stało wówczas na wysokim poziomie. Studia przygotowawcze do kapłaństwa trwały wówczas dwa lub trzy lata, zależnie od tego, jakie wykształcenie miał kandydat przed wstąpieniem do zakonu. Można więc przypuszczać, że około 1466 r. Władysław został wyświęcony na kapłana.
W czasach bł. Władysława duszpasterstwo prowadzone przez zakonników wyglądało inaczej niż dzisiaj. Polegało ono na tym, że gromadzono ludzi w klasztornych świątyniach, urządzając różne nabożeństwa pasyjne. W czasie tych nabożeństw wygłaszano kazania, nie tylko w niedziele i święta, jak to było praktykowane w kościołach parafialnych, ale również w dni powszednie, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu. Te nabożeństwa pasyjne były prowadzone także przez bł. Władysława.
Jednak pierwsze dwadzieścia lat pobytu błogosławionego w zakonie są dla nas nieznane. Możemy jedynie znając jego dalsze dzieje przypuszczać, że musiał się wyróżnić swoją działalnością, inaczej bowiem nie byłby pewnie powołany na najwyższe stanowiska w zakonie. Wiemy jedynie, że nie cały ten czas przebywał w Krakowie. Prawdopodobnie pracował w klasztorach wielkopolskich; nie jest także wykluczone, że pewien czas przebywał w Warszawie. Wiemy, że odbywał liczne podróże, wzorem św. Franciszka z Asyżu pieszo, zatrzymując się w niektórych miejscowościach, by nauczać zarówno starszych, jak i dzieci.
Po tych nieznanych dwudziestu latach życia błogosławionego mamy pewne wiadomości dopiero od roku 1486 W tym właśnie roku występuje on w klasztornej komisji, której celem było przesłuchiwanie świadków odnośnie łask i nadzwyczajnych wydarzeń za pośrednictwem zmarłego cztery lata wcześniej w opinii świętości bł. Szymona z Lipnicy. Możliwe, że sprawował wówczas funkcję kustosza w Krakowie, aczkolwiek w protokołach Władysław nie podał swojego stanowiska. Na podstawie źródeł historycznych można zauważyć jego wielkie zaangażowanie w dziedzinie szerzenia kultu współbrata zakonnego, Szymona z Lipnicy.
Przy końcu września 1487 r. bł. Władysław został wybrany zwierzchnikiem polskiego wikariatu (prowincji), którą to funkcję sprawował do 1490 r. Wikariat obejmował w tym czasie 21 konwentów męskich od Lwowa, Krakowa i Poznania aż po Wilno i 7 domów zakonnych żeńskich. Zasadniczo rezydował w Krakowie, jednak według ówczesnych zwyczajów każdego roku wizytował wszystkie domy zakonne. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że bł. Władysław wszystkie swoje podróże nawet na kapituły generalne do Włoch odbywał pieszo, wtedy przyjąć można, że większą część swojego urzędowania spędził poza Krakowem.
W 1488 r. przyjechał do Polski komisarz generalny zakonu o Ludwik de la Torre z Werony. Zatwierdził on w czasie tej wizytacji nowe konstytucje dla polskiego wikariatu. Chociaż konstytucje te znane są jako konstytucje Ludwika de la Torre z Werony, jednak ich twórcą był bł. Władysław. Szczególnie kładzie w nich nacisk na umiłowanie ubóstwa franciszkańskiego i karność zakonną.
W 1489 r. Władysław został upoważniony do wzięcia udziału w kapitule generalnej, która odbyła się w maju następnego roku we włoskim mieście Urbino.
Przez wszystkie te lata bł. Władysław, mimo sprawowania odpowiedzialnej funkcji, przewędrował wielokrotnie kraj odwiedzając klasztory podległe jego jurysdykcji i wszędzie głosił kazania wzywające do pokuty i śpiewając razem z ludem.
W 1496 r. został po raz drugi wybrany wikariuszem prowincji i urząd ten piastował do 1499 r. W lipcu 1497 r. znowu odbył podróż do Włoch, tym razem do Mediolanu, gdzie odbywała się kapituła generalna. Po jej zakończeniu udał się do Rzymu, aby bronić polskich obserwantów przed niesłusznymi zarzutami ze strony przeciwników, którzy zmierzali do likwidacji ruchu obserwanckiego. Załatwiwszy pomyślnie sprawy, z początkiem października wrócił do Polski.
Bł. Władysław jako wikariusz prowincji nie tylko dbał o dobro duchowe i materialne powierzonych swej pieczy klasztorów, ale także troszczył się o odpowiedni poziom naukowy i intelektualny zakonników. Zaopatrywał biblioteki klasztorne w księgi teologiczne i kaznodziejskie, zachęcał też niektórych zakonników do sporządzania kodeksów traktatów i ważniejszych dokumentów odnoszących się do zakonu i prowincji.
Po skończonym urzędowaniu Władysława na stanowisku wikariusza prowincji przez pewien czas brak wiadomości o miejscu pobytu i sprawowanych funkcjach. Prawdopodobnie jednak w 1502 r. został przełożonym niedawno założonego domu zakonnego w Skępem, gdzie pozostał do września 1504 r., to znaczy do czasu kapituły prowincjalnej, która odbyła się w Krakowie około 8 września. Na tej kapitule zapadła decyzja, żeby Władysław został przełożonym w klasztorze pod wezwaniem św. Anny w Warszawie (dzisiejszy kościół akademicki). Na tym stanowisku pozostał już do śmierci w 1505 r. Tutaj także zabłysnął jako „płomienny kaznodzieja”. W czasie Wielkiego Postu urządzano popołudniami nabożeństwa pasyjne nie tylko w niedziele, ale także w dni powszednie. Na nabożeństwach tych błogosławiony głosił wspaniałe kazania, na które przychodziła cała Warszawa i okolica. W Wielki Piątek 21 marca wygłosił ostatnie kazanie, w czasie którego w ekstazie uniósł się wysoko ponad ambonę i zawołał „Jezu! Jezu!”. Kiedy opadł na ambonę, zasłabł i nie dokończył już kazania. Osłabionego wyniesiono do infirmerii zakonnej, gdzie 4 maja tego roku oddał ducha Bogu w 43 roku pobytu w zakonie. Pochowano go w krypcie warszawskiego kościoła św. Anny. Pogrzeb był skromny, a ciało spoczęło nie w okazałym grobowcu, lecz w ziemi, ledwie przysypane piaskiem, pod posadzką świątyni.
Bł. Władysław znany jest z tego, że jako pierwszy zaczął wprowadzać do kościołów język polski. Bowiem w tych czasach co nam wydaje się dziwne nawet kazania były głoszone często po łacinie. Władysław nie tylko głosił kazania w ojczystym języku, ale także układał po polsku pieśni i modlitwy w formie wierszowanej.
Nie tylko z tego powodu bł. Władysław zapisał się w dziejach Kościoła jako jeden z największych kaznodziejów i misjonarzy. Chociaż jego kazania odznaczały się mądrością i głębią teologiczną, były zrozumiałe i przystępne nie tylko dla wykształconych, ale i dla ludzi prostych. Na kazania i nauki Władysława ściągały zewsząd tłumy ludzi. Kiedy przemawiał do wiernych, czynił to z wielkim zapałem i entuzjazmem. Nazywano go więc „płomiennym kaznodzieją”” Słuchacze odczuwali Ducha Pańskiego, który przemawiał przez niego. Podobnie jak bł. Szymon z Lipnicy, miał moc kruszenia nawet najbardziej zatwardziałych serc. Według współczesnych był w swoich wypowiedziach bezstronny nie robił różnicy między możnymi i wpływowymi a ludźmi biednymi i nic nie znaczącymi.
Najulubieńszym tematem podejmowanym przez błogosławionego była Męka Pańska. W sposób obrazowy i plastyczny przedstawiał słuchaczom poszczególne etapy męki Zbawiciela, Jego wielką miłość do ludzi, wielkość ofiary za grzeszników. Czasem głosząc kazanie wpadał w zachwyt, mówiąc: „O Jezu, o Jezu, o Jezu!”. Nastrój ten udzielał się słuchającym, którzy razem z kaznodzieją przeżywali tajemnice Odkupienia. Zdarzało się, że Władysławowi z olbrzymiego współczucia dla cierpiącego Zbawiciela załamywał się głos, a on sam, w natchnieniu, unosił się ponad ambonę.
Skuteczność oddziaływania na wiernych była wzmocniona jego przymiotami naturalnymi. Był mężczyzną postawnym, dobrze zbudowanym, o ujmującym obliczu, na którym odbijały się trudy licznych podróży apostolskich i uprawianych przez niego praktyk pokutnych. Głos miał dźwięczny, wysoki i donośny. Przemawiał jasno, dobitnie i rzeczowo, tak że wszyscy dobrze go rozumieli, a przy tym podniośle i z wielką pobożnością.
Bł. Władysław zapoczątkował w Kościele nową pobożną praktykę. Otóż dotychczas w niedziele i święta, a także w niektóre dni powszednie odbywały się w kościołach popołudniowe nabożeństwa, na które składały się kazania, a następnie recytowanie przez zakonników po łacinie siedem psalmów pokutnych. Władysław zamiast psalmów wprowadził pieśni śpiewane w języku polskim. A ponieważ dotychczasowy repertuar polskich pieśni był bardzo mizerny, Władysław sam zaczął układać pieśni, a następnie śpiewał je z wiernymi. Za jego przykładem również inni kaznodzieje zaczęli układać pieśni religijne i śpiewać je z wiernymi. Z tego powodu bł. Władysław z Gielniowa uważany jest za jednego z twórców polskiego piśmiennictwa. Według Aleksandra Brücknera przeszedł do historii literatury polskiej jako pierwszy znany z imienia poeta tworzący w języku narodowym (jeszcze przed znanym nam Mikołajem Rejem z Nagłowic, który urodził się dopiero w roku śmierci bł. Władysława).
Drugą pobożną praktyką wprowadzoną przez bł. Władysława było odmawianie koronki do Matki Bożej. Odmawianie koronki składającej się z ośmiu części (każda z nich obejmowała jedno Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryjo) łączyło się z rozważaniem tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych z życia Pana Jezusa u Jego Matki. W 1498 r. Władysław wystarał się o odpust (7 lat i 7 kwadragen, czyli odpustów czterdziestodniowych) dla odmawiających koronkę.
Bł. Władysław stał się sławnym i wielkim nie tylko poprzez swoją działalność zewnętrzną, ale także przez świętość swojego życia. Był człowiekiem głębokiej wiary, która przepełniała całe jego życie i była motorem jego działania. Był całym sercem i umysłem oddany Bogu. Codziennie po zakończeniu swoich obowiązków szedł do kościoła, żeby tam oddawać się prywatnej modlitwie i rozmyślaniu. Często podczas kontemplacji wpadał w ekstazę. Miał też wielką cześć i pobożność dla świętych. Przede wszystkim całym sercem kochał Najświętszą Maryję Pannę, którą nazywał swoją Matuchną. Wiele ze swoich pieśni poświęcił właśnie Matce Najświętszej, m.in. koronki ku czci Najświętszej Dziewicy, a także Godzinki o Niepokalanej. Wielką czcią darzył też matkę Maryi, św. Annę. Dla niej ułożył Godzinki o św. Annie.
W czasie ostatniej swojej choroby Władysław cieszył się, że Chrystus już się zbliża, aby na jego głowę włożyć wieniec wiekuistego szczęścia i chwały.
Z miłości do Boga wynikała w życiu bł. Władysława z Gielniowa miłość do drugiego człowieka. W duszy każdego z nich widział obraz i podobieństwo do samego Boga. Dla wszystkich był miły i serdeczny, bardzo uważał, aby nikogo, choćby w drobnych sprawach, nie urazić.
Miał też odwagę bronić biednych i uciśnionych wobec możnych, gdy widział, że są niesprawiedliwie traktowani. Gdy pewien ubogi wieśniak, niejaki Grabka, przywłaszczył sobie trochę drewna z lasu należącego do beneficjum kościelnego, żeby naprawić walący się dom mieszkalny, Władysław kilkakrotnie wstawiał się za nim, żeby darowano mu kary, i obiecując wyrównać za niego należność.
Był też bł. Władysław uważany za człowieka mądrego i roztropnego. Aczkolwiek był surowy i dla siebie, i dla braci zakonnych, uważano, że rządy jego są mądre i bardzo pożyteczne dla społeczności zakonnej. Z drugiej zaś strony rady jego zasięgali często ludzie świeccy, pozostający na wysokich stanowiskach. Między innymi często zwracała się do niego po radę Anna z Radziwiłłów, księżna mazowiecka.
Władysław też w wyjątkowy sposób odznaczał się duchem umartwienia, można powiedzieć, że był prawdziwym naśladowcą św. Franciszka z Asyżu. Przede wszystkim był wielkim miłośnikiem cnoty ubóstwa. Odżywiał się bardzo skromnie, a ubierał prosto i ubogo. Nawet będąc już starszym i schorowanym zakonnikiem, nie żądał żadnych wygód dla siebie. Nigdy też nie korzystał z pojazdów konnych, wszystkie swoje wędrówki, nawet do Włoch, odbywał pieszo.
Mimo opinii świętości, jaką cieszył się wśród współczesnych, miał o sobie całkiem inne wyobrażenie. Uważał siebie za człowieka grzesznego, dlatego też ciało swoje umartwiał licznymi praktykami pokutnymi. Praktyki te to przede wszystkim posty, odmawianie sobie zasłużonego nocnego wypoczynku sypiał zaledwie kilka godziny na lichym sienniku, bez poduszki, przykryty tylko własnym habitem. Często się biczował, nosił włosienicę, chodził zawsze boso.
Władysław już za życia cieszył się opinią świętego. Zdarzyło się, że pewien szlachcic, zamieszkały w pobliżu Warszawy, dowiedział się, jak to Władysław wygłaszając kazanie w Wielki Piątek (1505 r.) zasłabł. Szlachcic ten był przekonany, że Władysław już nie żyje. Gdy więc ciężko zachorował, modlił się do Boga, przez pośrednictwo bł. Władysława, o powrót do zdrowia, a jednocześnie zrobił ślub, że po wyzdrowieniu uda się do jego grobu z podziękowaniem. Kiedy więc wyzdrowiał, udał się do Warszawy, a tam ze zdziwieniem dowiedział się, że błogosławiony jeszcze żyje.
Tuż po śmierci Władysława miały miejsce różne nadzwyczajne wydarzenia. Andrzej Krzycki, sekretarz królowej Barbary, żony Zygmunta Starego wspomina o czterech z nich. Pewna kobieta, Katarzyna Świderska, gdy prała po śmierci Władysława pozostałą po nim bieliznę pościelową, chociaż była chora, poczuła się nagle zdrowa. Wspomniał też o trzech przypadkach przywrócenia zmarłych, przyniesionych do grobu Władysława, do życia. Było to dwóch chłopców i jedna dziewczynka. Jeden z chłopców, pięcioletnie dziecko, wpadł pod przejeżdżający pojazd i miał kopytami zgniecioną głowę. Dziewczynka, również pięcioletnia, wpadła do fosy i utopiła się, a znaleziono ją nieżywą po czterech godzinach. Były też inne łaski, spisywane skrzętnie przez zakonników, nie wszystkie jednak dochowały się do naszych czasów.
Kiedy w 1522 r. wybuchła w Warszawie epidemia, ludzie zwrócili się o pomoc do Władysława. Podobno ukazał się on niektórym ludziom w pozycji klęczącej przed Chrystusem, zsyłającym gromy swojej sprawiedliwości na Warszawę, i orędował za miastem. Ta wizja błogosławionego stała się później natchnieniem dla artystów, którzy zaczęli go w ten sposób przedstawiać na swoich obrazach. Już wtedy zyskał opinię patrona Warszawy. Powstał też drugi ośrodek kultu w rodzinnej miejscowości błogosławionego: Gielniowie. Do dziś zresztą stoi tam murowana kaplica wystawiona w miejscu, gdzie stał dom rodzinny Władysława.
Ponieważ Władysław umarł w opinii świętości, zaczęto myśleć o tym, aby śmiertelne szczątki przenieść w bardziej odpowiednie miejsce w nawie kościoła, by wierni mieli do niego łatwiejszy dostęp. Na prośbę biskupa wrocławskiego Stanisława Karnkowskiego, za zgodą i w obecności legatów Stolicy Apostolskiej: Jana Franciszka Commendoniego i Wincentego Portici oraz króla Zygmunta Augusta i jego siostry, późniejszej królowej Anny Jagiellonki 13 kwietnia 1572 r. dokonano uroczystego podniesienia relikwii bł. Władysława z Gielniowa. Umieszczono je w nawie kościoła, z prawej strony wielkiego ołtarza, w specjalnie wzniesionym kamiennym sarkofagu, na którym umieszczono rzeźbioną w kamieniu podobiznę Władysława wraz z napisem: „Grób ten kryje zwłoki Błogosławionego Władysława, który nie sprzyjał niegodziwości świata, współkróluje ze świętymi, przychodzi z pomocą potrzebującym”. Podniesienie bardzo przyczyniło się do ożywienia kultu. Przy ołtarzu, który stanął obok sarkofagu, odprawiano codziennie msze św.,., zaczęły też przybywać wota i tablice wotywne z podziękowaniami na otrzymane łaski.
Kiedy w 1601 r. wybuchła epidemia w Warszawie, zakonnicy zwrócili się z ufnością do Boga przez orędownictwo bł. Władysława i w cudowny sposób zostali uzdrowieni. Podobnie zdarzyło się dwa lata później, gdy epidemia wróciła do Warszawy. W 1612 r. łaski uzdrowienia za przyczyną Władysława doznał bliski śmierci Jan Albert, syn króla Zygmunta III Wazy. Podobnie też drugi syn króla, Władysław, późniejszy król polski, jak sam przyznawał, kilkakrotnie doznał opieki błogosławionego, został też uzdrowiony z ciężkiej choroby.
W latach 16291635 została wzniesiona dobudowana do nawy kościoła św. Anny boczna kaplica ku czci bł. Władysława z Gielniowa. W kaplicy tej stanął ołtarz wraz z obrazem błogosławionego, a w ołtarzu umieszczono trumienkę z jego szczątkami. Co roku 4 maja urządzano uroczystą pamiątkę śmierci Władysława. Przed 1750 r. powstał trzeci ośrodek kultu bł. Władysława, mianowicie w Skępem, gdzie przez dwa lata był przełożonym klasztoru. Od tego czasu obchodzono tu uroczyście 4 maja tak jak w Warszawie i Gielniowie coroczną pamiątkę jego narodzin dla Nieba.
Wiele razy w ciągu dwóch i pół wieków po śmierci Władysława Warszawa doznawała klęsk głównie epidemii, czasem pożarów i za każdym razem proszono o orędownictwo Władysława, a on wypraszał u Boga potrzebne miastu łaski. Kiedy w 1705 r. wybuchła znowu w Warszawie epidemia, rajcy miejscy zwrócili się do oficjała generalnego warszawskiego Stefana Wierzbowskiego, aby Władysława z Gielniowa ogłosił urzędowo patronem Warszawy, a zwłaszcza obrońcą przeciw zarazie. Wikariusz generalny 18 kwietnia 1705 r. zatwierdził urzędowo bł. Władysława z Gielniowa jako patrona Warszawy. Został też zatwierdzony dzień 4 maja na modły dla ubłagania miłosierdzia Bożego.
W pierwszej połowie XVII w. bernardyni rozpoczęli starania o formalne ogłoszenie Władysława błogosławionym. Były ku temu podstawy, ponieważ istniał nieprzerwany kult od chwili śmierci. W 1627 r. odbył się diecezjalny proces o życiu, cnotach i cudach zdziałanych za pośrednictwem Władysława. W następnym roku papież Urban VIII wydał zarządzenie o rozpoczęciu procesu apostolskiego. Pierwsza faza procesu odbyła się w Warszawie w latach 163237. Zebrano wtedy wielką liczbę dokumentów i przesłuchano 20 świadków. Proces jednak nie został doprowadzony do końca. Wznowiony został dopiero w roku 1726 Kolejne fazy procesu, między innymi dlatego, że czasy były niespokojne, nie doprowadziły do pomyślnego rezultatu. Ostatecznie jednak w 1750 r. papież Benedykt XIV dekretem z 11 lutego zatwierdził ogłoszenie Władysława błogosławionym.
Pierwotnie święto ku czci bł. Władysława obchodzone było 4 maja, ponieważ jednak kolidowało z innymi świętami, św. Moniki i św. Floriana, święto zostało przeniesione na 22 października dla franciszkańskich obserwantów, a dla Polski wyznaczono ja na 1 września. Na prośbę króla polskiego Fryderyka Augusta III, prymasa i biskupów papież Benedykt XIV zatwierdził tytuł bł. Władysława z Gielniowa jako patrona Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z tej okazji przeniesiono relikwie błogosławionego z cynowej trumienki do srebrnej.
W 1755 r. na prośbę polskiego króla Fryderyka Augusta III święto bł. Władysława zostało przeniesione na pierwszą niedzielę po uroczystości św. Mateusza Apostoła (czyli po 21 września).
W 1899 r. katedra wawelska w Krakowie otrzymała relikwie (kość ramienia) błogosławionego.
Pod koniec drugiej wojny światowej, w 1944 r., przez krótki czas relikwie błogosławionego Władysława znalazły się w kościele bernardynów w Piotrkowie Trybunalskim. Ponieważ trumienka była otwarta i naruszona przez żołnierzy niemieckich, odbyło się urzędowe stwierdzenie tożsamości relikwii oraz zamknięcie i zapieczętowanie trumienki. Gdy skończyły się działania wojenne, w 1945 r., trumienka wróciła do kościoła św. Anny w Warszawie.
Chociaż bł. Władysław z Gielniowa jest uważany za patrona Warszawy od początku XVII wieku, 19 grudnia 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił go uroczyście głównym patronem Warszawy. Reforma kalendarza kościelnego z 1974 r. ustanowiła jednak głównym patronem Warszawy Matkę Bożą Łaskawą, dlatego bł. Władysław jest patronem drugorzędnym stolicy.
10 sierpnia 1959 r. trumienka z relikwiami bł. Władysława z Gielniowa została ukradziona. Niestety, nie została odnaleziona do dzisiaj. Na jej miejsce kościół św. Anny otrzymał z katedry wawelskiej relikwiarz ze znaczną częścią szczątków błogosławionego, przekazanych im niegdyś.
Po drugiej wojnie światowej, z inicjatywy kardynała Stefana Wyszyńskiego podjęte zostały pewne starania zmierzające do kanonizacji bł. Władysława. Został zebrany bardzo bogaty materiał, jednak proces się nie odbył, ponieważ zabrakło przynajmniej jednego z ostatnich czasów, odpowiednio udokumentowanego nadzwyczajnego wydarzenia (cudu). Droga do kanonizacji nie jest jednak zamknięta.
Dziś święto ku czci bł. Władysława z Gielniowa obchodzimy w nowym Martyrologium 4 maja, przed reformą kalendarza obchodzono je 25 września, w dzień śmierci błogosławionego.
© 20002021 barbara Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved Strona nie zawiera cookies