święta Faustyna Kowalska (25.08.1905–5.10.1938) |
5 października |
Św. Faustyna urodziła się jako Helena Kowalska 25 sierpnia 1905 r. we wsi Głogowiec w województwie łódzkim w ubogiej wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Była trzecim z kolei spośród dziesięciorga dzieci Marianny i Stanisława. 27 sierpnia została ochrzczona w kościele paraalnym pod wezwaniem św. Kazimierza w Świnicach Wielkich.
Miała siedem lat, kiedy po raz pierwszy usłyszała w duszy głos Boga, wzywający ją do doskonałego życia.
W 1914 r., w wieku 9 lat Helena przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a trzy lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Uczyła się dobrze, ale po trzech latach musiała zrezygnować z nauki, aby pomagać matce w domu. Niedługo jednak było tej pomocy, bo już w wieku 16 lat rozpoczęła pracę jako pomoc domowa w Aleksandrowie Łódzkim. Po roku pracy wróciła domu i po raz pierwszy poprosiła rodziców o pozwolenie wstąpienia do zakonu. Rodzice nie zgodzili się i wtedy Helena pojechała do w Łodzi na służbę, a gdy po raz drugi rodzice nie wyrazili zgody na wstąpienie do klasztoru, na jakiś czas odwróciła się od swojego powołania, jak sama pisze w swoim Dzienniczku: „oddałam się próżności życia, nie zwracając uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja&rdquo (Dz. 8).
Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy Heleny. W Dzienniczku opisuje, jak będąc na balu, podczas tańca, ujrzała nagle umęczonego, odartego z szat, całego pokrytego ranami Jezusa, który powiedział do niej: „Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzisz będziesz?” (Dz 9). W tej chwili dla Heleny skończyła się zabawa. Wymawiając się bólem głowy opuściła towarzystwo i udała się do katedry św. Stanisława Kostki. W gorącej modlitwie usłyszała nakaz: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru” (Dz. 10). Był lipiec 1924 r.
W Warszawie Helena weszła do pierwszego kościoła, jaki spotkała i zaczęła się modlić. Msze przechodziły jedna po drugiej, podczas jednej z nich usłyszała w duszy słowa: „Idź do tego kapłana i powiedz mu wszystko, a on ci powie, co masz dalej czynić” (Dz. 12). Kapłan dał adres do rodziny w Ostrówku Gm. Klembów, która potrzebowała pomocy domowej, by u niej mogła się zatrzymać i szukać klasztoru. Tymczasem Helena chodziła od klasztoru do klasztoru szukając, gdzie zechcieliby ją przyjąć. W końcu zapukała do furty klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej 3/9. Tam przełożona kazała Helenie iść do Pana domu i zapytać, czy ją przyjmie. Wtedy Helena poszła do kaplicy, pytać Pana Jezusa, czy ją przyjmie, a On odpowiedział, że tak. Wtedy i matka przełożona zgodziła się. Kazała jednak Helenie jeszcze pozostać poza klasztorem i tymczasem zarabiać na skromną wyprawę. (Przełożoną tą była matka Michaela Moraczewska, która później została przełożoną generalną Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia i odegrała bardzo dużą rolę w życiu św. Faustyny: w trudnych chwilach była jej wielką pomocą i pociechą i mądrze prowadziła ją przez życie zakonne i życie duchowe.)
Przez ten rok pozostała na służbie w Ostrówku. Chlebodawczyni, pani Aldona Lipszycowa polubiła Helenę i zaczęła jej planować życie. Jednak Helena zwróciła swoją duszę ku Bogu i – jak pisze w Dzienniczku – w czasie oktawy Bożego Ciała Bóg napełnił jej duszę światłem wewnętrznym głębszego poznania Go jako najwyższego dobra i piękna i jak bardzo ją kocha. Wtedy złożyła Bogu ślub wieczystej czystości.
1 sierpnia 1925 r. została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Już po trzech tygodniach pomyślała, że za mało czasu w zakonie poświęca się na modlitwę, pragnęła zgromadzenia o ściślejszej regule, zaczęła więc zastanawiać się nad zmianą zakonu. Kiedy modliła się w swojej celi o poznanie woli Bożej, nagle zrobiło się jasno i na rance ujrzała Oblicze Pana Jezusa, bolesne bardzo, który powiedział jej, że ma zostać w tym właśnie zakonie.
Tymczasem pogorszyło się zdrowie Heleny – prawdopodobnie były to początki gruźlicy, która później stała się przyczyną jej śmierci – więc przełożona wysłała ją do domu letniskowego zgromadzenia w Skolimowie, niedaleko Warszawy. Tam pewnego dnia zapytała Pana Jezusa, za kogo jeszcze ma się modlić. Wtedy Anioł Stróż pokazał jej czyściec i cierpiące w nim dusze, które mówiły, że największym ich cierpieniem jest tęsknota za Bogiem. Widziała tam Matkę Bożą, odwiedzającą dusze w czyśćcu, które nazywały Ją Gwiazdą Morza. I usłyszała głos mówiący, że Miłosierdzie Boże nie chce tego, ale sprawiedliwość każe.
W styczniu 1926 r. Helena wyjechała do Domu Nowicjackiego w Krakowie, by tam dokończyć postulat. Tam też 30 kwietnia przystąpiła do obłóczyn, w czasie których otrzymała imię Maria Faustyna. W chwili obłóczyn Bóg dał Faustynie poznać, jak wiele będzie cierpieć i do czego się zobowiązuje.
Pod koniec pierwszego roku nowicjatu Faustynę nawiedziły ciemności duchowe: modlitwa stawała się coraz trudniejsza, ogarniał ją lęk, nie czuła żadnej pociechy w modlitwie. Ciemności nasilały się, przynosząc coraz to nowe cierpienia i trudności. W tym trudnym w życiu św. Faustyny okresie wielką pociechą i podporą była mistrzyni nowicjatu m. Józefa Brzoza; pewnego dnia, kiedy Faustyna skarżyła się na ogromne trudności, powiedziała jej: „Niech siostra wie, że Bóg przeznacza siostrę do wielkiej świętości. Jest to znak, że Bóg siostrę chce mieć w niebie bardzo blisko siebie. Niech siostra ufa bardzo Panu Jezusowi” (Dz. 23). Ten stan „ściemnienia duszy” trwał aż do pół roku po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych 30 kwietnia 1928 roku. Wtedy podczas modlitwy Faustyna poczuła, jak Jezus przeniknął całą jej duszę i ustąpiła ciemność. Usłyszała w duszy: „Tyś radością Moją, tyś rozkoszą Serca Mojego” (Dz. 27) i od tej chwili dusza Faustyny ściślej obcowała z Bogiem – jak sama to opisała. Od tej chwili otrzymywała też od Pana Jezusa różne zalecenia, które prowadziły jej duszę do świętości, a samą Faustynę do przyjęcia i przekazania światu wiedzy o Miłosierdziu Bożym.
Niektóre osoby z jej otoczenia uważały, że to co Faustyna przeżywa, to złudzenie, to oszukiwanie przez złego ducha. Czasem nawet i sama Faustyna nie była całkiem pewna, czego doświadcza. Dodatkową trudność powodował nakaz Jezusa, żeby o wszystkim mówić przełożonym i spowiednikowi, którzy często nie dowierzali jej i uważali, że żyje w złudzeniu. Jednak Boski Przewodnik umacniał ją w przekonaniu, że to On sam do niej przychodzi i ją prowadzi.
Siostra Faustyna nie miała wiedzy teologicznej – wszystkie słowa Pana Jezusa przyjmowała jak dziecko: ufnie i z otwartym sercem. Czasem było jej trudno wykonać to co polecił jej Boski Przewodnik, czasem czyniła to od razu, z wielką przyjemnością, a najczęściej zwracała się z otrzymanym przekazem do matki przełożonej swojego zgromadzenia albo do spowiednika. Dzienniczek zawdzięczamy zarówno poleceniu Pana Jezusa, jak i światłemu prowadzeniu zakonnicy przez spowiednika, ks. Michała Sopoćkę i o Józefa Andrasza SJ.
Z początku jednak Faustyna nie miała stałego spowiednika, co sprawiało jej dużą trudność i modliła się o kierownika duchowego, który pomógłby uporać się jej przede wszystkim z wątpliwościami. Na spełnienie pragnienia musiała jednak czekać kilka lat – dopiero po ślubach wieczystych jej stałym spowiednikiem został ks. Sopoćko. (Warto tu dodać, że kiedy w 1932 r. była w Warszawie na trzeciej probacji, pewnego dnia modląc się o spowiednika, ujrzała w widzeniu ks. Sopoćko. Wizja powtórzyła się kilka miesięcy później w Krakowie, gdzie przygotowywała się do ślubów wieczystych.)
Tymczasem przebywała w różnych klasztorach, pełniąc różne posługi. I tak 31 października 1928 r. wyjechała do domu w Warszawie przy ul. Żytniej, gdzie wyznaczono ją do pracy w kuchni. W Krakowie też pracowała w kuchni, ale nie miała sił do tej pracy: jak sama opisuje, zdarzało się, że kiedy odlewała kartoe w wielkim garnku, ten wypadał jej z rąk i część się wysypywała. Pomogła jej modlitwa – w odpowiedzi na prośby Faustyny Pan Jezus obiecał jej, że odtąd ta praca będzie dla niej łatwa. I tak się stało; odtąd nie tylko radziła sobie ze swoją pracą, ale także starała się we wszystkich cięższych zajęciach pomagać innym siostrom. Wkrótce jednak znów zdrowie jej pogorszyło się i zaczęło jej brakować sił do pracy. Niektóre siostry twierdziły, że Faustyna udaje. Sprawiało jej to wielkie cierpienie, które trwało długi czas. Modliła się o powrót sił, ale wtedy Pan Jezus powiedział jej, że nie żyje dla siebie, ale dla innych dusz, które będą korzystać z jej cierpień.
21 lutego 1929 r. pojechała do Wilna, gdzie miała zastąpić siostrę jadącą na trzecią probację. 11 kwietnia tego samego roku wyjechała z Wilna z powrotem do Warszawy. W czerwcu została przydzielona do pracy w nowo powstającym domu w Warszawie przy ul. Hetmańskiej, a kilka miesięcy później wróciła do domu przy ul. Żytniej. W lipcu na krótko skierowana została do Kiekrza koło Poznania, żeby zastąpić w kuchni chorą siostrę; w październiku wróciła do Warszawy. W maju lub czerwcu 1930 r. przeniesiona została na dwa i pół roku do domu Zgromadzenia w Płocku. Tam pracowała kolejno w sklepie piekarniczym, a czasem zastępowała siostry w piekarni i w kuchni. W ciągu tych dwu i pół roku przez jakiś czas przebywała też w Białej (około 10 km od Płocka).
W swoim Dzienniczku Faustyna opisywała wiernie wszystkie duchowe przeżycia, objawienia, spotkania z Panem Jezusem, Jego słowa. Pewnego dnia na przykład pisze, że Pan Jezus postanowił na miasto, które jest najpiękniejsze w Polsce, spuścić karę jak na Sodomę i Gomorę. Faustyna zaczęła modlić się w milczeniu. Wtedy Jezus powiedział, żeby przez siedem dni w czasie Mszy św. oarowała Ojcu Niebieskiemu Krew i Rany Jezusa na przebłaganie za grzechy tego miasta. Siódmego dnia ujrzała Jezusa w jasnym obłoku, który na prośbę Faustyny pobłogosławił naszemu krajowi.
Innym razem w widzeniu Faustyna ujrzała, jak pewien kapłan miał popełnić ciężki grzech. Zaczęła wtedy prosić Boga, żeby dopuścił na nią wszelkie udręki piekła, ale przez to niech uratuje tego księdza od grzechu. Wtedy poczuła na głowie cierpienia korony cierniowej, które trwały trzy godziny. Po tym czasie ów kapłan został uwolniony od grzechu, a jego duszę Bóg umocnił łaską szczególną.
W listopadzie 1932 r. Faustyna pojechała do Warszawy na trzecią probację, która trwała pięć miesięcy. W tym czasie pracowała w magazynie odzieżowym jako pomoc siostry Zuzanny Tokarskiej. 1 maja 1933 r. złożyła śluby wieczyste w Krakowie. Potem przez blisko miesiąc nie miała stałego przydziału, pomagała tylko w ogrodzie, oczekując na rozstrzygnięcie, gdzie zostanie skierowana. 27 maja wyjechała do Wilna. Kiedy pierwszy raz w Wilnie poszła do spowiedzi, ku swojej radości ujrzała kapłana, którego już wcześniej poznała w swoich wizjach. Usłyszała w duszy słowa: „Oto wierny sługa Mój, on ci dopomoże spełnić wolę Moją tu na ziemi” (Dz. 53).
Według opisu w Dzienniczku, 22 lutego 1931 r. św. Faustyna w swojej celi w Płocku ujrzała Pana Jezusa ubranego w białą szatę, z jedną ręką wzniesioną do błogosławieństwa, a drugą dotykającą szaty na piersiach. Z uchylenia w szacie na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie: jeden czerwony, a drugi blady. Kiedy Faustyna wpatrywała się w Pana Jezusa, wówczas On powiedział jej, żeby według tego, co widzi, wymalowała obraz z podpisem „Jezu, ufam Tobie”. Dodał, że pragnie, żeby obraz ten czczony był najpierw w kaplicy klasztornej Zgromadzenia, a potem na całym świecie. Dodał: „Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako Swej chwały” (Dz 48).
Spowiednik, któremu zwierzyła się Faustyna, uznał, że polecenie dotyczy obrazu w duszy Faustyny. Jednak Pan Jezus wyraźnie powiedział jej, że chce, żeby obraz ten został uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy i że ten dzień ma być ustanowiony Świętem Miłosierdzia, ponieważ pragnie On Swoje Miłosierdzie wylać na dusze ludzkie. Innym razem dodał: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 327).
Faustyna długo zmagała się z tym poleceniem. Z początku myślała, że ma obraz namalować sama, ale nie była malarką; nie umiała tego zrobić. Potem ks. Sopoćko postarał się o artystę, którym był Eugeniusz Kazimierowski i który zgodził się namalować obraz pod dyktando zakonnicy. Powstał on w czerwcu 1934 r. Niestety, kiedy Faustyna zobaczyła ukończony obraz, rozpłakała się: tak dalece odbiegał od tego, co próbowała opisać malarzowi. Poskarżyła się Panu Jezusowi: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?” On odpowiedział: „Nie w piękności farby ani pędzla polega wielkość tego obrazu, ale na łasce Mojej” (Dz. 313). Na Obrazie Pan Jezus kazał napisać „Jezu, ufam Tobie”. Obraz ten, mimo że nie odpowiadał oczekiwaniom Faustyny, został wystawiony w Ostrej Bramie w Wilnie w dniach 26–28 kwietnia 1935 r. Ostatni z tych dni to była pierwsza niedziela po Wielkanocy (niedziela przewodnia), a więc ta, którą Pan Jezus chciał ustanowić świętem Bożego Miłosierdzia. Ksiądz Sopoćko wygłosił kazanie o Miłosierdziu Bożym. Faustyna napisała o tym: „Radość wielka zalała moją duszę”. Zaraz potem usłyszała: „Tyś świadkiem Miłosierdzia Mego, na wieki stać będziesz przed tronem Moim jako żywy świadek Miłosierdzia Mego” (Dz. 417).
Spowiednik poprosił Faustynę, żeby zapytała Pana Jezusa, co znaczą te dwa promienie, które są w tym obrazie. W czasie modlitwy otrzymała odpowiedź: „Te dwa promienie oznaczają Krew i Wodę – blady promień oznacza Wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz. Te dwa promienie wyszły z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca Mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga. (…) Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia Mojego. (…)” (Dz. 299–300).
Innym razem Pan Jezus powiedział: „Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża” (Dz. 326).
29 marca 1934 r. Siostra Faustyna spisała akt oarowania siebie za grzeszników, a szczególnie za te dusze, które utraciły wiarę w Miłosierdzie Boże. Zgodziła się przyjmować z zupełnym poddaniem się woli Bożej wszystkie cierpienia i lęki, i trwogi, jakimi są napełnieni grzesznicy, a w zamian oddawać im wszystkie, jakie ma, pociechy w duszy, które płyną z obcowania z Bogiem. Jednym słowem oarowała za nich wszystko: Msze św., Komunie św., pokuty i umartwienia, modlitwy, żeby wynagrodzić Bogu za te dusze, które nie dowierzają dobroci Bożej.
Poznała Faustyna, że akt ten był miły Bogu po tym, że zaraz zaczęła doświadczać jego skutków – zaczęła doświadczać oschłości, udręki i niepokoju, pokus, które są udziałem biednych, za których oarowała siebie.
12 sierpnia 1934 r. siostra Faustyna silnie zasłabła. Opisuje ten stan w Dzienniczku jako skosztowanie cierpień śmierci. Stan jej był tak poważny, że ks. Sopoćko udzielił jej Sakramentu Chorych, po którym jednak poczuła się lepiej.
W Wielkim Poście w 1935 r. św. Faustyna przeżyła napastowanie przez szatana, który okazywał jej okropną swoją złość; powiedział Pan Jezus, że szatan nienawidzi jej szczególnie za to że wiele dusz wyrwała spod jego panowania. Z taką złością i nienawiścią szatana Faustyna zetknęła się jeszcze nie raz w życiu.
W czerwcu 1935 r. podczas spowiedzi poruszony został problem założenia nowego zgromadzenia, które miałoby rozgłaszać po świecie Boże Miłosierdzie i wypraszać je dla świata. Temat wywołał spowiednik, a Faustyna początkowo nie przyznała się, że miała takie natchnienia, wtedy zobaczyła Pana Jezusa, takiego jak na obrazie, który powiedział jej wyraźnie, że chce mieć takie zgromadzenie. Następnego dnia podczas Mszy Faustyna znowu zobaczyła Pana Jezusa, wielkiej piękności, który znów mówił jej, że chce, aby powstało zgromadzenie, które ma głosić światu Jego Miłosierdzie. Od tej pory Faustyna myślała, jak spełnić to zamierzenie, próbowała też działać w tym kierunku. Nawet planowała, jak będzie wyglądać życie zakonne i reguła w mającym powstać zgromadzeniu. W Dzienniczku dość szczegółowo opisała wszystkie zasady, jakimi ma się rządzić planowane przez nią zgromadzenie.
13–14 września 1935 roku Jezus przekazał jej słowa Koronki do Miłosierdzia Bożego.
8 stycznia 1936 r. Faustyna złożyła wizytę ks. arcybiskupowi Jałbrzykowskiemu, przedkładając mu sprawę powstania nowego zgromadzenia zakonnego, które by wypraszało Miłosierdzie Boże dla świata. Arcybiskup odpowiedział jej, że może się modlić o Miłosierdzie dla świata, ale co do zgromadzenia, to nie należy się spieszyć, bo jeśli jest to zgodne z wolą Bożą, to na pewno powstanie.
W tym czasie stwierdzono, że jest chora na gruźlicę. 17 marca przełożona domu w Wilnie otrzymała wiadomość, że Faustyna ma być przeniesiona do domu w Walendowie, położonego 20 km od Warszawy. Tam siostry powitały ją bardzo serdecznie i radośnie.
Kiedy Faustyna żegnała się z siostrami w Wilnie, jedna z sióstr zaczęła bardzo ją przepraszać, że nie tylko mało jej pomagała w obowiązkach, ale wręcz starała się jej bardzo przeszkadzać i utrudniać. Ale Faustyna w duszy uważała tę siostrę za dobrodziejkę, bo tymi utrudnieniami do tego stopnia ją wyćwiczyła, że inne siostry uważały ją albo za głupią, albo za świętą, tak pięknie znosiła to robienie jej na przekór. W Walendowie, przeżyła wewnętrzne przynaglenie do szybszego tworzenia nowego zgromadzenia. Jednak spowiednik, o Bukowski, który nie znał Faustyny, strofował ją surowo, że to tylko złudzenie i nakazał stanowczo, by o tym nie myśleć. Potem, w widzeniu, Pan Jezus bardzo był zadowolony, że Faustyna tak ściśle posłuszna jest spowiednikowi, mimo bólu, że spowalnia to dzieło nakazane jej przez Jezusa. I ojciec Bukowski przy następnej spowiedzi bardzo był z Faustyny zadowolony. Tłumaczył, że chciał ją tylko przestrzec, bo często zdarzają się w tych sprawach złudzenia, należy więc być zawsze bardzo ostrożnym.
Po paru tygodniach pobytu w Walendowie Faustyna została przeniesiona do domu w Derdach, położonego 1 km od Walendowa. Dom ten mieści się w lesie, więc Faustyna bardzo cieszyła się, że jest otoczona tak piękną przyrodą. Nie było jej jednak dane długo się tym cieszyć, bowiem już 11 maja wyjechała z Derd na stały pobyt do Krakowa. W domu w Krakowie pracowała najpierw w ogrodzie, potem na furcie.
Cały czas Faustyna wahała się, jak powinna postąpić. Z jednej strony bardzo pragnęła pójść za pragnieniem Jezusa, opuścić swoje dotychczasowe zgromadzenie zakonne i stworzyć nowe, o którym mówił jej Jezus, ale z drugiej nie była całkiem pewna, czy właśnie tą drogą powinna iść. Kierownik duchowy, o Andrasz pomagał jej w rozeznawaniu tego polecenia Jezusa. Stwierdzał, że jej kierownikiem jest Duch Święty i tylko Jego natchnieniami powinna się kierować. Nie mając wyraźnego nakazu ani zgody swoich spowiedników (o. Andrasza ani ks. Sopoćki) i przeżywając wielkie ciemności, ilekroć chciała opuścić swoje Zgromadzenie – Faustyna pozostawała w nim.
W czerwcu w swoim Dzienniczku zapisała, że Jezus dał jej zapewnienie, iż planowane zgromadzenie będzie, że powstanie i że odda wielką chwałę Bogu; „będzie odbiciem tego największego przymiotu, który jest w Bogu, to jest Miłosierdzie Boże” (Dz 664). I ona nie miała w tej sprawie wątpliwości – wahania dotyczyły tylko tego, jak ona ma działać w tej sprawie. Pod koniec czerwca, po odprawieniu nowenny w intencji lepszego poznania woli Bożej, w serce Faustyny wstąpił spokój – poznała, że woli Bożej nic się nie oprze.
We wrześniu Faustyna usłyszała w duszy te słowa: „Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego Miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom, jako ostatnią deskę ratunku; choćby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego Miłosierdzia Mojego. Pragnę, aby poznał świat cały Miłosierdzie Moje; (…)” (Dz 687). W tym czasie miała wielkie obawy o Polskę i wiele modliła się za nasz kraj.
14 września przyjechał do Krakowa arcybiskup Jałbrzykowski. Upewnił Faustynę, że jeśli powstanie nowego zgromadzenia jest w zamyśle Opatrzności Bożej, to powstanie. Tymczasem kazał Faustynie modlić się o jakiś znak zewnętrzny i spokojnie czekać, aż wszystko się ułoży.
Kilka dni później Faustyna była na badaniach lekarskich na Prądniku. Wstąpiła tam do kapliczki na modlitwę i kiedy usłyszała: „Dziecię moje, jeszcze parę kropel w kielichu, już niedługo” (Dz 694), wielka radość zalała jej serce, tak wielka była jej tęsknota za Bogiem.
Już w tym czasie Faustyna nie czuła się dobrze. Matka przełożona zaczęła zwracać większą uwagę na jej zdrowie i zwalniać ją z pewnych obowiązków, każąc jednocześnie więcej odpoczywać.
Otrzymała Faustyna przesłanie od Pana Jezusa: „Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności Miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła Miłosierdzia Mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św.,., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym, otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; (…)” (Dz 699).
25 września Faustyna zapisała w Dzienniczku, że doznaje cierpień w nogach, rękach i w boku, w tych miejscach, które Pan Jezus miał przebite.
W tym czasie choroba Faustyny posunęła się tak daleko, że lekarz odseparował ją od innych sióstr. Siostra Faustyna została umieszczona w oddzielnym pokoju, tzw. inrmerii. Na początku października zaczęła doznawać jawnych napaści szatana.
Pod koniec października Faustyna rozmawiała z matką generalną zgromadzenia o sprawie jej wystąpienia w celu założenia nowego zgromadzenia. Matka generalna, nie chcąc w żaden sposób krępować woli Bożej, poprosiła Faustynę, żeby modliła się o jakiś znak. Czyli znów ta sprawa została odłożona.
Tymczasem choroba Faustyny posuwała się. W celu poratowania zdrowia 9 grudnia 1936 r. została wysłana do szpitala na Prądniku w pobliżu Krakowa, w którym za pierwszym pobytem spędziła prawie cztery miesiące z przerwą na święta Bożego Narodzenia. To właśnie w szpitalu miała więcej czasu na pisanie swego dzienniczka, w którym pozostawiła wiele pięknych tekstów o miłości miłosiernej Boga do człowieka, potrzebie zaufania Mu i przemieniania swego życia w duchu miłosierdzia. Po czterech miesiącach stan jej zdrowia wyraźnie się poprawił. Wróciła do domu 27 marca, na Wielkanoc. Niestety, już trzy tygodnie później stan jej zdrowia tak się pogorszył, że zmuszona była pozostawać w łóżku. 14 kwietnia czuła się tak źle, że z trudem wstała na Mszę św. Poprosiła wtedy Pana Jezusa o wyzdrowienie i zaraz poczuła się lepiej. Siostra Faustyna odebrała to jako znak, że ma przystąpić do dzieła założenia nowego zgromadzenia. Znowu, po rozmowie z matką generalną, podjęła postanowienie wyjścia ze zgromadzenia, ale i tym razem nic z tego nie wyszło. Pan Jezus wyraźnie pragnął, żeby Faustyna pozostała jednak w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia. Wyraźnie powiedział jej o tym 15 lipca: „Nie bój się, córko Moja, wolą Moją jest, abyś tu była” (Dz. 1180).
Stan polepszenia zdrowia trwał przez miesiąc, a potem znowu się pogorszyło. W życiu św. Faustyny nic się nie zmieniło. Pod datą 6 czerwca 1937 r. zapisała w swoim Dzienniczku: „Niech pokładają nadzieję w Miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść Miłosierdzia Mojego. (…) Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do Mojego Miłosierdzia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeśli on się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym Miłosierdziu Swoim. Napisz: nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi Miłosierdzia Mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi Miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi Sprawiedliwości Mojej…” (Dz.1146).
A pod datą 27 czerwca, na pytanie, jak Pan Jezus „może znieść tyle występków i różnych zbrodni i nie karze ich, odpowiedział mi Pan: – na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego. (…)” (Dz. 1160).
29 lipca 1937 r. Faustyna pojechała do Rabki, ale wróciła już 10 sierpnia; klimat jej nie odpowiadał i poczuła się bardziej chora. Po powrocie do Krakowa, pod kierownictwem Jezusa, Faustyna napisała nowennę do Miłosierdzia Bożego.
Kiedy pod koniec sierpnia przyjechał do Krakowa ks. Michał Sopoćko, Faustynie dane było poznać, że Bóg jemu da moc do spełnienia dzieła. Dowiedziała się od księdza, że dzieło, choć z trudnościami, ale postępuje.
Z powodu choroby 6 września 1937 r. powierzono jej obowiązek furtianki. W październiku tego roku Pan Jezus prosił ją o modlitwę w chwili Jego konania na krzyżu, która nazwał „godziną wielkiego miłosierdzia dla świata całego” (Dz. 1320).
W grudniu nastąpiło kolejne pogorszenie stanu Faustyny; pisała, że czuje swój własny rozkład, co jest dla niej wielkim cierpieniem, aczkolwiek godzi się z nim, jak i z wszystkimi innymi w swoim życiu. Co gorsza, nie może jeść, a w jelitach odczuwa coraz częściej ogromne boleści. Były to objawy rozwijającej się gruźlicy przewodu pokarmowego. Rok 1938 wita słowami zapisanymi w Dzienniczku: „Witaj Nowy Roku, w którym się wykończy moja doskonałość” (Dz. 1449). Można wysnuć stąd wniosek, że przewidywała termin swojej śmierci. Zresztą Faustyna w tych pierwszych dniach nowego roku czuła się tak źle, że nie miała siły chodzić na nabożeństwa ani na Msze św. Dużo w tych dniach pisała w Dzienniczku, prawdopodobnie zwolniona z wszelkich obowiązków miała więcej czasu. Między innymi zanotowała piękną myśl, którą warto zadedykować każdemu wierzącemu: „Staram się o świętość, bo przez to będę pożyteczną Kościołowi” (Dz. 1505).
Przyszedł Wielki Post. Choroba postępowała. Faustyna tak cierpiała z powodu bólów jelit, że aż w atakach traciła przytomność. Nie był to jednak jeszcze koniec. Wezwany lekarz orzekł, że to tylko fochy. Dopiero drugi lekarz stwierdził, że Faustyna jest ciężko chora i że nie da się już nic poradzić, a jedynie ulżyć nieco w cierpieniach. Zalecił też wyjazd na kurację. 20 kwietnia Faustyna wyjechała znowu na Prądnik, gdzie położono ją w separatce.
Kiedy zajechała do szpitala, powiadomiono ją, że następnego dnia nie będzie dla niej Komunii św. Mimo to przygotowała się od rana do Komunii i wtedy zobaczyła przy łóżku Serana, który podał jej Komunię. Powtarzało się to przez 13 dni. Potem Faustyna otrzymała pozwolenie chodzenia na Mszę św.
Po pierwszym badaniu w szpitalu lekarz stwierdził ciężki stan. Właściwie był już beznadziejny. W szpitalu siostra Faustyna spędziła jeszcze ponad cztery miesiące, by 5 października o godz. 22.45 odejść do Pana po nagrodę. Jej ciało pochowano na cmentarzu zakonnym w Krakowie Łagiewnikach. Podczas procesu informacyjnego przed beatykacją przeniesiono je do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach.
Jej dzieło podjęli najpierw spowiednicy: ks. Michał Sopoćko i o Józef Andrasz SJ, stopniowo włączało się w to dzieło – głoszenia światu orędzia Miłosierdzia Bożego – Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego założone przez ks. Michała Sopoćkę i wiele świeckich czcicieli Miłosierdzia Bożego. Dziś Apostolski Ruch Bożego Miłosierdzia (nowe zgromadzenie Siostry Faustyny) tworzą zgromadzenia klauzurowe i czynne, męskie i żeńskie, różne bractwa, stowarzyszenia, apostolaty i wszyscy wierni, którzy świadectwem życia, czynem, słowem i modlitwą uobecniają w świecie miłosierną miłość Boga.
Ojciec Święty Jan Paweł II beatykował (18 kwietnia 1993 r.) i kanonizował Siostrę Faustynę (30 kwietnia 2000), a orędzie Miłosierdzia zapisane w jej Dzienniczku, które przypomina biblijną prawdę i wzywa do jej głoszenia z nową mocą, przekazał Kościołowi na trzecie tysiąclecie wiary. Spełnił też życzenie Jezusa i ustanowił święto Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła oraz cały świat zawierzył Bożemu Miłosierdziu 17 sierpnia 2002 roku w łagiewnickim Sanktuarium. Do tego miejsca, gdzie jest łaskami słynący obraz Jezusa Miłosiernego, na którym spełniły się słowa Jezusa: „Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw kaplicy waszej i na całym świecie” i relikwie św. Siostry Faustyny przybywają ludzie z całego świata.
Do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach – stolicy kultu Miłosierdzia Bożego – każdego roku przybywa około 2 milionów pielgrzymów z blisko 90 krajów świata. Sercem tego Sanktuarium jest kaplica klasztorna – w której modliła się kiedyś św. Siostra Faustyna, a obecnie spoczywają w niej jej relikwie na ołtarzu pod łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego – miejsce wielu cudów i doświadczenia miłującej obecności Boga. W roku 2002 Ojciec Święty Jan Paweł II konsekrował nową bazylikę, która w dolnej części mieści pięć kaplic: św. Siostry Faustyny (dar Kościoła włoskiego), Communio sanctorum (dar Kościoła na Węgrzech), Matki Bożej Siedmiobolesnej (dar Kościoła na Słowacji), św. Andrzeja Apostoła (dar grekokatolików z Polski i Ukrainy) i Świętego Krzyża (nieoddana jeszcze do użytku pielgrzymów). W łagiewnickim Sanktuarium trwa nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu w Kaplicy Wieczystej Adoracji, w której płonie ogień zapalony przez Jana Pawła II na znak rozchodzącego się z tego miejsca na cały świat orędzia Miłosierdzia. W Sanktuarium działa międzynarodowe stowarzyszenie Apostołów Bożego Miłosierdzia „Faustinum”, zrzeszające kapłanów, osoby konsekrowane i wiernych świeckich aktualnie z ponad 70 krajów świata, którzy chcą włączyć się w misję św. Siostry Faustyny pod kierunkiem Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i duchową opieką ojców jezuitów. Stowarzyszenie prowadzi programową formację apostołów Bożego Miłosierdzia w kilku językach, wydaje kwartalnik: „Orędzie Miłosierdzia” w całości poświęcony tematyce miłosierdzia Bożego oraz życiu i posłannictwu św. Siostry Faustyny. Tej sprawie służy także Wydawnictwo Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia „Misericordia”, które publikuje książki, modlitewniki, obrazy, kasety DVD i CD, foldery i inne materiały w wielu językach. TVP (w niedzielę i w piątek) transmituje z tego miejsca Msze święte, a TV Puls w każdy piątek – modlitwę w Godzinie Miłosierdzia (15.00), Koronkę do Miłosierdzia Bożego i rozmowy na temat miłosierdzia Boskiego i ludzkiego.
Więcej informacji na stronach internetowych:
www.faustyna.pl - pełny tekst Dzienniczka
Św. Siostra Faustyna w Dzienniczku zamieściła wiele choć może nie mistrzowskich, ale płynących z głębi kochającego serca wierszy wyrażających wszystkie jej uczucia do Pana Jezusa. Oto jeden z nich:
Dziękuję Ci Boże za wszystkie łaski, Którymi mnie nieustannie obsypujesz, Które mi świecą, jak słońca blaski, A przez nie drogę pewną mi pokazujesz. Dzięki Ci Boże, żeś mnie stworzył, Żeś mnie powołał do bytu z nicości, I swe Boskie piętna w nią włożył, A czynisz to jedynie z miłości. Dzięki Ci Boże za chrzest święty, Który mnie wszczepił w rodzinę Bożą, Jest to dar łaski wielki i niepojęty, Który nam dusze przeobraża. Dzięki Ci Panie za spowiedź świętą, Za to źródło wielkiego miłosierdzia, które jest niewyczerpane, Za tę krynicę łask niepojętą, W której dusze bieleją grzechem zmazane. Dziękuję Ci Jezu, za świętą Komunię, W której Sam Siebie dajesz nam, Czuję, jak Twe Serce w mej piersi bije, Jak życie Boże rozwijasz we mnie Sam. Dziękuję Ci Duchu Święty za bierzmowania Sakrament, Który mnie pasuje na rycerza Twego, I daje duszy moc na każdy moment, I strzeże mnie od złego. Dziękuję Ci Boże, za łaskę powołania Do wyłącznej służby Swojej, Dając mi możność wyłącznego Ciebie kochania, Wielki to zaszczyt dla duszy mojej. Dziękuję Ci Panie, za śluby wieczyste, Za ten związek czystej miłości, Żeś raczył złączyć z moim swe Serce czyste, I zjednoczyłeś me serce ze Swoim związką nieskazitelności. Dziękuję Ci Panie, za Sakrament namaszczenia, Który mnie umacniać będzie w ostatniej chwili, Do walki i pomoże do zbawienia, I da siły duszy, byśmy się wiecznie weselili. Dzięki Ci Boże za wszystkie natchnienia, Którymi dobroć Twoja mnie obsypuje, Za te wewnętrzne duszy oświecenia, Co się wypowiedzieć nie da, lecz serce to czuje. Dzięki Ci Trójco Święta za ten ogrom łask, Którymi mnie nieustannie obsypywałeś przez życie całe, Wdzięczność ma spotęguje się, kiedy zaświta wieczny brzask, Kiedy po raz pierwszy zanucę na Twoją chwałę. (Dz 1286)
Zdjęcia dzięki uprzejmości siostry Elżbiety ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
Litania do św. s. Faustyny:
Kyrie, elejson! Chryste, elejson! Kyrie, elejson!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Faustyno, żywy świadku miłosierdzia Ojca niebieskiego – módl się za nami
Święta Faustyno, pokorna służebniczko Jezusa – Wcielonego Miłosierdzia
Święta Faustyno, posłuszne narzędzie Ducha Pocieszyciela
Święta Faustyno, ufna córko Matki Miłosierdzia
Święta Faustyno, powiernico orędzia o miłosierdziu Bożym
Święta Faustyno, wierna sekretarko słów Jezusa Miłosiernego
Święta Faustyno, wielka apostołko miłosierdzia Bożego
Święta Faustyno, szafarko Boga bogatego w miłosierdzie
Święta Faustyno, darze Boga dla całego świata
Święta Faustyno, dostrzegająca dobroć Stwórcy w każdym stworzeniu
Święta Faustyno, wielbiąca Boga w tajemnicy Wcielenia
Święta Faustyno, uczestniczko męki i zmartwychwstania Pana
Święta Faustyno, przewodniczko na drodze Jezusowego krzyża
Święta Faustyno, spotykająca się z Jezusem w sakramentach świętych
Święta Faustyno, zjednoczona z Oblubieńcem w swej duszy
Święta Faustyno, olśniona Miłosierdziem Boga w życiu Maryi
Święta Faustyno, miłująca Kościół - Mistyczne Ciało Chrystusa
Święta Faustyno, mocna prawdziwą wiarą
Święta Faustyno, wytrwała niezłomną nadzieją
Święta Faustyno, płonąca gorącą miłością
Święta Faustyno, piękna prawdziwą pokorą
Święta Faustyno, prosta dziecięcą ufnością
Święta Faustyno, wzorze pełnienia woli Bożej
Święta Faustyno, przykładzie ofiarnej służby
Święta Faustyno, opiekunko troskliwa dusz kapłańskich i zakonnych
Święta Faustyno, ochrono przed złem ludzi młodych i dzieci
Święta Faustyno, nadziejo upadających i zrozpaczonych
Święta Faustyno, umocnienie chorych i cierpiących
Święta Faustyno, wspierająca ufność w sercach konających
Święta Faustyno, ofiarująca się za grzeszników
Święta Faustyno, zatroskana o zbawienie wszystkich ludzi
Święta Faustyno, orędowniczko cierpiących w czyśćcu
Święta Faustyno, prosząca o miłosierdzie Boże dla całego świata
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – przepuść nam Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – wysłuchaj nas Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – zmiłuj się nad nami
K. Módl się za nami święta Faustyno.
W. Abyśmy życiem i słowem głosili światu orędzie Miłosierdzia.
Módlmy się: Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie za dar życia i posłannictwa świętej Faustyny i za jej wstawiennictwem pomóż nam wzrastać w postawie ufności wobec Ciebie i miłosierdzia względem bliźnich. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
© 20002021 barbara Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved Strona nie zawiera cookies